Emigracja szkodzi. Nie będę Mickiewiczem. Będą tylko smutne wiersze o miłości.
Komentarze
~lordhart to ja wyślę słaby wiersz, troche o śmierci, troche o miłości
Białe zgliszcza które zostały po naszym oddechu
Przypominają mi o moim ciemnym płaczu
Który rozbrzmiewał w cichym pokoju
Towarzyszyły mi komunistyczne meble
I strach że zostanę człowiekiem
którym teraz jestem
Srebrne łzy powoli skapywały z mojej twarzy
Aż minęła wiosna, całkiem niepoważna
I nastała zima stuletnia
Paliłem ogniska z nadziei i książek
Umierałem i rodziłem się
wsłuchany w śmiech Uroborosa
Przekłuty mieczem , opleciony bladym milczeniem
Zastygły w słowach
Patrzyłem w zwierciadło owiane pajęczyną
Starałem się unieść własne kości
Aż do nieskończonej dali na obrazach holenderskich mistrzów
która jest jak sny proroków
Ta nieskończona dal przypomina mi że
jest wątła nitka między niebem a ziemią
Nitka wypruta z twojej czarnej sukni
Unosi się na wietrze jak wypłowiały sztandar
Patrzę w niebo i układam karty na stole
Na nic to. Na nic to że mówiłem językami ludzi i aniołów
I szukałem diamentu w skrzydle popiołu
Usta pokryły się pleśnią i popiołem
Ciało obrosły traktaty i napisy
Ręka gładzi wszystkie sny świata
Pozostało mi milczeć o tym co nie do końca wyjawione
I wskrzeszić boga z wieży złamanego palca
Stając nad wyschniętymi źródłami miłości