Gdzie rodzą się marzenia?
W snach, w snach.
Zapadam w sen, jak co wieczór
Nie wiedząc po co, w jakim celu
Nikt nie pyta kiedy, jak, czemu?
Na skraju wyobraźni spotkamy się wnet
Nie pytając o nic pozwól odejść wszystkiemu
Co kiedykolwiek miało dla Ciebie sens.
Myśli wesołe, myśli ponure
Niech płyną wszystkie strumieniem bez dna
Gdy wdrapiesz się już na emocji górę
Opadniesz wraz z nimi do uczuć bram
I stopę stawiaj na puchu, co kole
I dłonią sięgaj po słońca promień, co drży
Pobawmy się chwilę tutaj - na dole
By potem wzbić się i w gwiazdach urządzać swawole
I nikt nie istnieje - jesteśmy tylko my.
Proszę, poigraj ze mną na krawędzi istnienia
Zapomnij na chwilę co dobre jest, a co złe
Zatańcz jak szaleniec, co szuka przebaczenia
Bo zmysły swe utopił, sam już nie wie gdzie.
I sam już nie wie co z nim dzieje się
Czy jesteś już sobą czy wciąż jeszcze mną?
Przecierasz oczy, świt na strzępy rwie
Obolałe wspomnienia po sennych marzeniach
Choć cicho jeszcze szepcą:
"Nie zapomnij mnie...".
Może i snobistyczne, przesadzone, nieżyciowe. Może forma przerasta treść. Ale to moje wiersze, moje uczucia, moje serce na kartce papieru. I nie zamierzam pisać jak automat, siąść i pisać nie czując weny. Nie będę ich zmieniać po to, by stały się bardziej profesjonalne, nie będę ich zmieniać, żeby przypodobać się oczytanym wierszopisarzom. Nie będę ich zmieniać bo je kocham.