Zabiorę Cię, gdzie nikt nie znajdzie Nas
Gdzie tylko Ty i Ja
I naszych małych serc
Wielki świat.
Zaufaj Mi. Tak mało o mnie wiesz.
Za jeden uśmiech Twój
Zabiorę Cię gdzie chcesz.
Tchnęło mnie na przemyślenia. Na wylanie gdzieś tego negatywnego natłoku myśli, który nie prowadzi do niczego logicznego. Ostatnio nic nie trzyma się kupy. Nic nie jest na swoim miejscu, plącze się i miesza. A to wszystko nie chce się zatrzymać i unormować. Czasem nie wiem co robić. Nawet nie wiem dlaczego tak jest. Nie jest normalną rzeczą stawanie na balkonie, patrzenie się w nicość i nagłe napady depresji, fale smutku i osiąganie psychicznego dna z którego z dnia na dzień coraz trudniej jest nam się podnieść. Nawet czas zaczyna przelatywać mi przez palce, nie wiadomo co się z nim dzieje, gdzie tak ucieka i nie chce stanąć. Jakby się gdzieś spieszył. Ostatnio wszyscy się spieszą. Nie ma przecież momentu na odpoczynek, radość z życia, taką dłuższą sekundę na zastanowienie się nad egzystencją. Październik, luty, maj, wszystko idzie do przodu. Dni łączą się w jedną bezbarwną tęczę. Mamy wzloty, upadki, chwile kryzysowe jak i te najradośniejsze jakie tylko mogły mnie spotkać. Zamiast patrzeć w przyszłość cofam się do tego co było, do bliskiej, dalekiej i jeszcze dalszej przeszłości. Mam wrażenie, że rok temu byłam w innym świecie, na innej planecie. Ale chociaż jedno zostało to samo. Problemy. Jedyne co przypomina mi o czerwcu tamtego roku to piosenka, jedna, kilka, kilkanaście. Wszystkie z takim samym kontestem. Październik też wydaje się odległy. Nierelany. A też bardzo sentymentalny, jest taka chwila, którą zapamiętam. A potem i tak się posypało. Co by było gdyby... Ile razy można sobie takie proste pytanie stawiać. Było by inaczej. Lepiej? Gorzej? Może nie było by nic. Teraz chciałabym chociaż przeżyć to jeszcze raz. Zapamietać dokładnie. Zapisać. I w momentach wątpliwości wrócić myślami do tego. Użyć mocy wyobraźni. A tak to zostały strzępki, niedokładne urywki. Nie myślałam, że po takim czasie będę to nadal mieć w głowie. W listopadzie przyszły chwile złości, depresji, radości, niedowierzania, zmian. Trwają do dziś. I tak idziemy dalej. Brniemy w tą szarą otchłań pospolicie zwaną życiem...