Mój porcelanowy sen,
na podobieństwo porannej mgły,
delikatnie mnie otulił.
Widzę wszystkie obrazy,
czuję wszystkie zapachy,
słyszę wszystkie dźwięki.
Wraz z obrazem umierania,
i zapachem krwi,
oraz z odgłosem gnijących marzeń.
Ach, jak cudownie mi się śni!
Widzę bijące serce -
bez swojego właściciela.
Słyszę krzyk rozpaczy
ofiary gwałciciela.
Czuję zapach strachu,
aż ścierpła skóra.
Słyszę, gdy po dachu,
prześlizguje się Śmierć.
Nie przejmuję się nią.
Bo to tylko ponury, lecz porcelanowy sen.
~~~~****~~~~****~~~~
Mam takie porcelanowe marzenie. W które wierzę. A raczej to plan. Jeden z wielu perfekcyjnych, ale mam nadzieję, że nie popełnię błędu podczas jego wykonania. Wtedy będzie dobry. Nie genialny, ani zły. Najzwyklejszy, lecz udany. Za 2 lata zakładam zespół. Nad nazwą pomyślę. Za 2 lata szacunkowo będę umiała gitarę na perfect, ale może być wcześniej. Będziemy grać muzykę rewolucji. Rewolucji wśród młodzieży. Będziemy nakłaniać nieśmiałe osoby, by pokonały strach i odważyły się robić, to, co kochają. Oczywiście w rozsądnych granicach błędu. Wiersze mogłam pisać od zawsze, ale odważyłam się dopiero, gdy miałam 9 lat. Wcześniej wierzyłam, że tylko stare osoby mogą je pisać, bo dziadek koleżanki był poetą. Myślałam, że gdy tylko dotknę kartki długopisem, zestarzeję i nikt nie będzie mógł mnie poznać.
Teraz z myślą o mnie i innych osobach, które nie mogą w sobie odnaleźć pewności siebie, robię plany, zarysy i szkice, żeby za dwa lata mógł powstać zespół, który zacznie tworzyć muzykę rewolucji wśród nieśmiałości.
Tylko nie tak hop siup, bo wiem, że mogę naruszyć odwieczne kontinuum czasoprzestrzenne i wszystkie powściągliwe osoby przestaną istnieć, albo mówiąc po ludzku, mogę napie*dolić ludziom w głowach, wszystko musi być w rozsądnych granicach.
A tak poza tym.
Muszę wziąć się w garść.
Dzisiaj notka trochę inna, niż wszystkie, ponieważ nie mam specjalnej weny, na bardziej osobiste zapiski.