Samotność to taka straszna trwoga,
Nie dotyczy to tych, co noszą w sercu Boga.
Ciśnienie Ci skacze od byle gówna ziomuś.
Właściwe to gdy oskarżał ją o kolejną zdradę
Ona kochała od Niego bardziej tylko swoją mamę.
Nie daj Bóg wziąłbym ślub, a Ty byś mnie czymś zaraziła.
Dupcia, buzia, cycki wszystko tak jak chciałem.
Wiem, że kiedyś zdobędę cały ten świat
Chodź ze mną to pokażę Ci jak.
I w ogóle nie trzeba Ci Tej pieprzonej wstępnej gry.
Nie chciała od niego nic prócz bycia przy nim
Ten naćpany kretyn nigdy tego nie rozkminił.
Nie okradam bliskich, nie sprzedaję nikogo
sam wiem jak to jest mieć za plecami ogon.
Wiecznie wkurwiony, zmęczony, niemiły.
Dziś też się nie chowa, sumienie czyste
I maska nowa ukryje w sercu zgniliznę.
Życie kocham Ciebie nad życie,
nie ważne na dnie czy na szczycie.
Choć nie przenoszę gór, wielu rzeczy mi brak.
Tłumaczeń było milion, choć się nie kleiły,
On je poskładał szybko resztkami swojej siły.
Utrzymuję się na nogach, co graniczy z cudem.
KOMENTUJEMY - DODAJEMY ;)
. . .
PS. Nie wiem czy mam dalej tutaj pisać, bo piszę te notki dla Was, ale jak nikt tego nie czyta to nic tutaj po mnie. Proszę o wypowiedzi na temat tego, czy mam kontynuować czy skonczyć. Wasza opinia jest mi bardzo potrzebna.