Mieszanka
Łzy są gęste jak wódka, która prawie zamarza
Dzisiaj pierdolę to czy hajs się zgadza
Chcę tylko Ciebie, zwróć na mnie uwagę
Nie znamy się osobiście, ale idziemy razem.
Nie sztuką jest biec przed siebie byle gdziekolwiek
Bo jeden na sto milionów podobno trafia na oślep
Trzeba mieć odwagę, by zamiast biec zacząć cofać
I mimo rozdartych serc, wszystko zbudować od nowa.
Za przyjaźń, bo bez tego nie doszedłbym nigdzie
Choć z roku na rok, co raz mniej nas na tej liście
Z każdej sytuacji wspólnie znajdziemy wyjście
Jeszcze parę zwycięstw, razem będziemy na szczycie.
Człowiek uczy się na błędach - swoich
Nie mów co cię boli i tak będą to pierdolić
Nie mów do nich o nich, nie snuj się jak oni
Pogrążeni w monotonii próbują swe szczęście zdobyć.
Lubię gdy łatwo zrzucasz podwiązki, gdy skurcze Cię łapią
I mało obchodzi Cię chłopak za ścianą
Bądź moją panią, tylko na noc i gdy wstaniesz rano
Oczekiwaniom - szepnij dobranoc, nic się nie stało.
Zostań dzisiaj w domu, nie wchodź dziś na ulice
Połóż się wygodnie, ziomek i zrelaksuj przy muzyce
Otwórz se bronka, skręć i odpal lolka
Zapomnij na chwilę o tej materialnej gonitwie.
Nie brakuje mi tchu, choć powietrze jest rzadkie
Znam dobrze smak betonu, więc nie boję się, że spadnę
Nigdy nie było łatwiej, wszystko się dzieje nagle
Pod fotelem masz kamizelkę, z góry dostaniesz maskę.
Świat nie ma granic, człowiek tego nie docenia
I granic chyba nie ma poziom mojego wkurwienia
Żebym ten świat dogonił musi się wydarzyć cud
Daję ci serce na dłoni lecz nie bądź zimny jak lód.
Nie liż nigdy dupy tym, co mają cię za zero
Pokaż charakter i bądź szczery, obłudę pierdol
To mój przepis na życie, przez to nieliczni są ze mną.
Czasami czuję jakby w moim sercu deszcz padał
Jakbym całe życie biegł, biegł i nie stawał
Może padnę na zawał, albo przećpam się fetą
Może spadnę ze skarpy rozpędzoną Corvettą
Czasem mam w sercu przeciąg, wiesz ?
Ten świat dziś gaśnie, ja ponoć jak on
Ostatni przy mnie niech wstaną i wyciągną dłoń do nieba
Uśmiechnij się za mnie, gdy będą mnie grzebać
Bo byłem tym kim chciałem być, nie kimś kim było trzeba.