Błękitni wiedzą o co kaman, reszcie wystarczy wizyta przy kasie w błękitnym przybytku i też będą wiedzieli.
Poyebao się.
Ale od początku, podsumowanie grudnia:
PREMIA- jest;]
PRACOWNICY- no to jest najbardziej pokurwiona akcja w mieście. Kochana centralka nakazał na maxa ciąć godziny. No to tnę, czyli nie przedłużam umowy i zostaję troszkę z łapką w nocniku, bo mam wizję zapierdalania kolejne 3 miesiące dzień w dzień. ALE NIE: dzisiaj dostaję wymówienie od pracownika numero duo. Więc szybki calling i jednak podpisuję umowę z pierwszym i jednocześnie wysyłam go na urlop na miesiac. No jaja jak berety.
HUMORY MAŃKA- jak zawsze obecne, zawsze w takim momencie, że nic tylko jebnąć czaszką o blat. Teraz był tydzień spokoju z okazji urlopu rzeczonego. Jaaaaki luuuuz;]
RODZINA- no tutaj to jest brazylijska teleduperela. Nikt nie wie (oprócz mnie już teraz) jak nieziemsko męczące może byc udawanie spania przez 5 godzin, byle by nie musieć rozmawiać. No ja wiem i nigdy już nie chcę takich podróży powtarzać. Hasłem przewodnim świąt został mianowany tekst: Zalewaj formę. W ten oto sposób mamy podobno spłodzić wyczekiwanego (z wielkim niepokojem, skoro dyskusja o tym musiała zostać podjęta w domu obcych ludzi przy ich stole) potomka. Albo potomkini (?WTF?).
KONIE- mimo wykurwiście szczerych chęci, mój ciągły brak mamony (o nie, bynajmniej nie przepijam szystkiego; mam dobre serce i pozyczam na wieczne nieoddanie rodzicielom) nie pozwala nawet na zajebiście korzystną opcję, która mi się trafiła. Ale ja tu jeszcze wrócę!
WAGA- od świąt rozlewam się jak drożdżowe ciasto w za małej foremce, więc można sobie wyobrazić.
tym oto miłym akcentem chciałabym powrócić do regularnego opisywania mojego skręconego jak blant życia, ponieważ coraz częściej ujawniają się syndromy ostrego poyebania, jeśli nie mam się przed kim wygadać.