DUDEK RPK, Łukasz Dudziński, 27 maja 1985 Warszawa
Gdzie ludzie wierzą w boga, to jedyna przestroga,
Od małolata biegniesz gdzie zakazana droga
Wstawałem uśmiechnięty dziś przeklinam pech sto razy
Wyrzucam lolka i staram sie ogarnac,
by znow czasami czegos glupiego nie palnac
Zgadnij kto jest to ziomek, kto jest szują a kto bratem,
Prawdziwym przybijam grabę, siemasz mordo, życzę z fartem,
Rodzina, przyjaciele, ziomki to jest dla mnie ważne,
To z nimi tamte chwile, dzięki nim jest mi tu raźniej
masz to trzymaj, nie masz działaj ale nie patrz mi na ręce
wiesz dobrze co byś zrobił gdybyś był na moim miejscu
By zaspokoić wszystkich niezaspokojonych duchem,
Warszawka też dla ludzi, którzy najebani buchem
Jak nie licze stron zapisanych atramentem, bo to słowo te których jestes konsumentem
Pali palimy mit, karmimy prawdą was dziś, to ciągła walka o byt, pierdole plastikowy hit
Tak mnie wychowała ulica, ma druga mama, na mikrofon u wandala, prawdziwym zdrowka i nara.
To moje miasto, stolica rapu,
Wielu takich jak ja, w mieście gdzie herbem syrena,
Postawiło na rap, mówi głośno o korzeniach
niewiasta rusza do miasta, lubi ryzyko
świadomość tu se zarobi, bierze się znikąd
nawykom ona oddana, myśli jest super
bo przecież gdyby nie w mordzie, to fach ma w dupie
przecież miałeś już wszystko wszystko stało się horrorem
to nie trwa wiecznie i czas już przekraczam
budzę się do rzeczywistości wracam
padłeś na ziemie, zbierz siły i powstań
życie jest pełne popierdolonych rozstań
Szczerość za szczerość kochałem Cię jak brata
i będę kochał kurwa już do końca świata
życie nas sprawdza jak pierdolony test
temat jak rzeka jest twój do powiedzenia
idź walcz o swoje, walcz o marzenia
Elo dobry człowieku strasznie nam Ciebie brakuje
mówię to szczerze, mówię co czuje
teraz ten towar ku pamięci o Tobie
na zawsze w sercu, w duszy i w głowie.
ty trzymaj ziomek fason bys sie nigdy nie sfrajerzyl
ja z największych sił, szczerze będę w ciebie wierzył
bo kurestwo sie szerzy a konfitur dluga lista
Trzymaj fason małolacik i nie pozwól się zeszmacić
ziomek biedni czy bogaci szanuj braci tak nie stracisz
Widziałem ciemność, widziałem światło,
przeżyć w tym świecie nie zawsze jest łatwo
Możesz powiedzieć oni Wciąż O Tym Samym,
że jest źle, że jaranie, że psy to pedały,
że ulica, że wiara, że rap to szczyt chamstwa,
lecz nigdy nie zarzucisz mi że przewijałem kłamstwa