Zapach świeżej trawy budzi mnie
Otwieram powoli oczy by ujrzeć przesycony słońcem świat
Delikatny lawendowy wietrzyk śpiewa mi słodką pieśń
Prowadzona przez barwne motyle
Daje ponieść się chwili i zanurzam się w chłodnym błękicie jeziora
Opadam spokojnie aż na same dno
Tam roztańczona prze nurt zaczynam śpiewać
I uwalniam się z głębi by wzlecieć do chmur
Tam ptaki wtórują mi i zachęcają do marzeń
Nieś miale kuszona przez księżyc pragnę być jego cieniem
Lecz niewidzialna siła ściąga mnie w objęcia trawiastych pół
Zapach siana i skoszonej trawy usypia mnie
I tak odchodzę w świat snów
Czekając na kolejny dzień