* * *
jak bardzo
w liściach istniejesz wilgotny -
tak bardzo
niebo się równa
bukietom wyciągniętych rąk
jak bardzo
przedwiośnianych wieczorów czekasz -
tak się przez okna
ciało przetacza
pachnące jak źdźbło trawy
śpiące
jesteś -
poprosiłam noc aby ciebie stworzyła
raz jeszcze
pocałunkami gwiazd
zielonymi kukłami co u skrzydeł
usta miast ramion mają
jak bardzo
stóp dotykasz blady
pokaleczony piachem
u nabrzeży tęsknoty