Mniej mówienia, mniej myślenia, mniej kontaktu, wyparcie i izolacja. Wszystko byłoby na swoim doskonałym miejscu, gdybym tylko miał wystarczająco zaparcia.
I nie miałbym w domu żadnych luster z obawy przed paranormalnym najściem.
Jego już nie ma. Tylko widmo, które nawiedza moją gorącą głowę. Napisałbym wiersz, poemat, ale nie potrafię.
Wspominam więc tamto lato, najdłuższe na świecie. Duszne i lepkie od potu, o zapachu miękkiej, nagrzanej słońcem skóry. Zniszczone końcówki intensywnie rudych włosów i twarz cała w piegach. Hej, rudy wariacie.
Nigdy nie miałem ciebie na tyle, bym mógł wspominać to lato jako spędzone z tobą, nie mógłbym powiedzieć, że byłeś wtedy ze mną, kiedy jechałem rowerem do sąsiedniej wsi z torbą czekoladowych cukierków, tak szybko, aby nie zdążyły się w całości rozpuścić. I nie mógłbym zwalić winy na ciebie, że to ty wszystkie zjadłeś, przez co musiałem jechać po drugą porcję do smutnego jak życie niebieskiego sklepiku po drugiej stronie.
Chociaż w pewnym sensie tam byłeś, ale tylko pewnym. Nie cały, nie mój, nie zawsze.
Za to mogę wspominać twoje opowieści. Płynne, spokojne, pełne miłości.
Kiedy pływałeś nocami w rzece, spałeś nagi na plaży, albo kiedy byłeś zazdrosny o niebieski, bo był ulubionym kolorem twojego dziadka.
Mieliście łódź, nawet miała imię, którego dzisiaj już nie pamiętam, i dom, i wszystko pachniało kwiatami. I ty byłeś kwiatem, Julianie.
Mam twoje wspomnienia, w które dzisiaj nawet nie wierzę. Zastanawiam się jak wiele z nich było projekcją twojego spaczonego fikcją umysłu.
Chłonąłem to wszystko z dziecięcym zachwytem.
Słońce nas błogosławiło
I księżyc też tam był
Wszystkie gwiazdy nieba...
Ja miałem mniej. Mniej do oddania, mniej do przeżywania. Nie byłem bohaterem młodzieżowej książki. Nie łowiłem krabów w rzece, nawet nie zostałem porwany. W zasadzie, to bałem się przekroczyć bramy podwórka.
Siadałem jedynie na niej, patrzyłem na przejeżdżające samochody i marzyłem o przyszłości, życiu, kóre przeżyję, kosmosie, gwiazdach, beztrosce.
Głaskałem psa, udawałem konia, rosłem.
A dzisiaj miałem piękny sen, już prawie byłem pewien, że byłeś mną, a może ja byłem tobą?