Samopoczucie padliny dosłownie.. :/ (bez skojarzeń.)
Brak ochoty na cokolwiek..
Bez przerwy pretensje w moją strone…
Jeszcze troche, a moja psychika naprawde tego nie wytrzyma..
Już chyba przestałem wierzyć w to, że kiedyś będzie lepiej..
Nie wierze już w „Lepsze Jutro”
Takie coś nigdy nie będzie mialo miejsca..
Tak bardzo boje się stracić moich przyjaciół…
Tak bardzo boje się, że stracę osoby, którym wiele zawdzięczam…
Myślę, że zawdzięczam im to, ze zyje..
Żyje w ciągłym lęku…
O to co się ze mną stanie….
Chodzi tu o sprawę rodzinną….
Myślę, że kto wie, to się domyśli o co chodzi…
Dalej nie daje mi spokoju pytanie..
„ Jeżeli Bóg jest.. i nas kocha.. To dlaczego tak bardzo cierpimy?”
Dlaczego tak bardzo jesteśmy doświadczani przez Zycie?
Dlaczego to tak bardzo boli..?
Dlaczego wszyscy nie mogą być szczesliwi?
Kto mi odpowie na te pytania..?
Ja już naprawde trace siły..
Trace sily do zycia…
Nie widze w tym wszystkim sensu… ;(