Minęło ledwo południe a mam nieodparte wrażenie jak gdyby nastał środek nocy. Świat zaczął zachowywać się tak, jakby próbował nas odesłać w zapomnienie.
Niebo skąpane w chmurach, które szczelnie oddzielają ziemię od choćby najmniejszego promienia słońca, wydaje się próbować udusić nas we wszechobecnej ciemności. Najruchliwsze ulice w mieście stały się wymarłe, ludzie, którzy wczoraj o tej porze tłoczyli się na wybrukowanych chodnikach, dziś zniknęli. Nawet wiatr razem z deszczem gdzieś się zagubili. Nie ma nikogo, jest zupełnie cicho i pusto. To prawdziwy zmierzch w połowie dnia. Mroczny, ciemny i nieczuły na zabiegane ludzkie życia. Piękny obraz świata odwracającego się od bezsensownych, małych żyć. Brak tylko kilku kropel deszczu, które dodałyby nostalgii i wyrazu zniechęcenia na ludzkie istnienie i bolączki.