photoblog.pl
Załóż konto
Dodano: 30 CZERWCA 2013

Zdaniawkilkuzdaniach

Mój kolega ma raka. Przed chorobą byliśmy jeszcze przyjaciółmi, to było 3 lata temu, poznaliśmy się na pewnych kursach. Można powiedzieć, że był dla mnie wzorem. Chłodny samiec alfa, za którym biegały dziewczyny, a on je sagował. Pewnego razu jak poszliśmy na drinka do baru to obok nas siedziały jakieś licbusiary, ciągle się patrzyły w naszą stronę. W końcu jak już sobie wypiły to jedna podeszła i powiedziała, że jej koleżanka chce numer mojego przyjaciela. On powiedział, że chce jej numer, dostał go i napisał jej: przestań się na mnie gapić, nie jesteś w moim typie. Był inteligentny, miał sporą wiedzę i odwagę. Kiedyś jak wracaliśmy ze spaceru to zaczepiła nas grupka sebów z liceum czy innej zawoduwy. Mój pryjaciel podszedł do najsilniejszego i powiedział mu, że może mu napierdolić, ale mu tego nie zapomni. Często po przyjacielsku się przytulaliśmy i nie było w tym żadnego gejstwa, bo często rozmawialiśmy o loszkach, on mi opowiadał jakie miał problemu przez karyny i tak dalej. Oprócz tego był dla mnie zawsze lojalny, cierpliwy, nigdy mnie nie oszukał - człowiek instytucja. Ja byłem spierdolony, a on zamiast śmieszkować z bananami wolał się ze mną przyjaźnić. Pewnego razu jednak popadł w depresje, nie chciał powiedzieć dlaczego, co się stało. Starałem się być dla niego miły jak tylko się da, ale on uciekał myślami w pustkę. Kilka tygodni później zostawił mi wiadomość w skrzynce na listy, że wieczorem jedzie nad Wisłę, aby zrobić to o czym od jakiegoś czasu marzył. Dzwoniłem do niego kilkanaście, kilkadziesiąt razy, pytałem się jego znajomych czy wiedzą gdzie jest, ale miał wyłączony telefon. Wziąłem kluczyki, zadzwoniłem do pracy, że się spóźnię i pojechałem w kilka najczęściej odwiedzanych punktów Wisły, w obrębie naszego miasta. Płakałem, byłem cały spocony, ale jakimś cudem jak biegłem wzdłuż brzegu kilka kilometrów zobaczyłem go klęczącego i płaczącego, miał coś w ręku. Podbiegłem i przytuliłem go po czym zapytałem co chciał zrobić i co ma w pudełku. Zabrałem go do domu, z tym pudełkiem, całą podróż się do mnie nie odzywał. W domu już miałem gasić światło i zostawić go w spokoju kiedy po raz ostatni zapytałem co ma w tym jebanym pudełku. Starannie otworzył pudełeczko, zdjął deczko i w świetle chłodnego światła padającego z lampy wieczornej wyłonił się rak. Od tamtej pory uznałem, że jest wariatem i już się tak często nie spotykamy.

Informacje o radoslav22


Inni zdjęcia: :) dorcia2700Parking Lotniczy bluebird11... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24Architektura miejska aceg... maxima24