- Co było nie tak?
- Nie wiem, ona jest dziwna.
- Hahaha, ty też jesteś dziwny.
- Jakoś nie przekonują mnie piosenki o miłości, pokoju i tolerancji.
- To jakie piosenki lubisz?
- O nienawiści, wojnie i prześladowaniach.
- Ruskie geny. My jesteśmy silni gdy trzeba zdychać, ale wrażliwi gdy przyjdzie kochać.
- A Łemkowie to jest mniejszość czy to też Polacy? O Bojkach nie słyszałam, nie znam się na historii.
Trwa stopniowe wychodzenie z lockdownu. Pracy między piekarnikiem oraz koszem na metal i plastik miałem już potąd. Idealnie jeszcze nie jest. W biurze siedzimy we trzech tylko, w dodatku jedynie co drugi tydzień. Ponadto po różnych mniej lub bardziej zabawnych perturbacjach, w końcu odbywają się wybory. Pierwszą turę w zasadzie chyba wszyscy przegraliśmy, ale mimo wszystko możemy jeszcze wygrać drugą.
Oczywiście, baby. Gdy tylko otwarto lokale to jeszcze tego samego dnia byłem na randce z panią nr jeden. Nie miałem większych złudzeń, zresztą po tym spotkaniu odnosiłem wrażenie jakbyśmy oboje czuli, że to nie to. Dałem sobie zatem spokój i trafiło mi się jakiś czas później wyjść na zieloną herbatę z panią nr dwa. Pani nr jeden wkrótce potem zaatakowała mnie w nocy swoimi przemyśleniami nt. nieszczęśliwej miłości, po czym mnie zablokowała. Dwa dni potem natomiast odblokowała i się wypierała. Pani nr dwa jednak bardzo przypominała mi R. - moją największą nieszczęśliwą miłość sprzed lat. Myślę, że to było terapeutycznie istotne: spotkać swój ideał i się na tym mocno przejechać. Pomogło mi to nabrać większego dystansu i nawet się nie przejąłem, gdy wyszedłem na kawę z panią nr trzy, ta zaś okazała się być osobą mało komunikatywną, niesamowicie spiętą, powiedzmy że nudną, a pewnym momencie miałem ochotę wyjść do wc i wymknąć się jakimś tylnym wyjściem czy coś, byle nie ciągnąć tego wymęczonego spotkania. Nie przejąłem się tym, bo przecież piszę z kilkoma innymi. I to jest właśnie największy urok aplikacji randkowych: rozmowy. Nie że od razu randki, bo czasem to wręcz nie warto, ale dyskusje o książkach, filmach, muzyce etc. To jest bardzo inspirujące i ubogaca człowieka. Chociażby: jedna pisała mi o Pilipiuku i koniec końców zakochałem się w opowiadaniach Lovecrafta. Inna natomiast zachwycała się Dead Can Dance i Clannad, w efekcie więc zacząłem zgłębiać twórczość Vangelisa i Szkoły Berlińskiej. Czyli ostatecznie i tak ubogacam się sam, ale fajnie jest o czymś pogadać.
Z liderką zespołu kompletnie się nie odzywamy, ale i tak pośrednio potrafiliśmy sobie grozić pozwami i donosami do skarbówki. Prędko nie pośpiewam chyba.
***** **
NP: Tangerine Dream - Origin of Supernatural Probabilities