Polski Kościół się stacza... Kościół skazany na śmierć
Afery finansowe, pedofilskie skandale, "Partia Ojca Rydzyka" sterująca politykami, mercedesy księdza Jankowskiego, ksenofobia moherowych beretów. Kościół coraz bardziej traci w oczach Polaków. Czy może się tak zdarzyć, że zostanie zepchnięty na margines?
Ojcze przedwieczny, ofiaruję ci ciało, duszę i krew - mówi na antenie Radia Maryja Urszula z Cieszyna. Kobieta jest wyraźnie przejęta tym, że jej głos jest słyszalny w eterze.
- Dla jego bolesnej męki... - odpowiada chór kobiet z rozgłośni z Torunia. - Zmiłuj się nad nami! - kończy pani Urszula.
Potem następują występy kolejnych słuchaczek Radia Maryja, które powtarzają mantrę: "dla jego bolesnej męki", ale nie wiedzą, że odpowiedź chóru: "zmiłuj się nad nami" pada z taśmy. Każdy, kto pracował w rozgłośni radiowej, wie, jak robi się takie tricki, ale pani Urszula z Cieszyna czy pani Beata z Milanówka i wiele innych kobiet modlących się przez telefon z Radiem Maryja o tym nie wiedzą. Wierzą w Ojca Rydzyka i jego niezależną rozgłośnię.
Pieniądze Ojca Dyrektora i Gwiazdy Morza
Rozgłośnia wypromowała już kilka partii politycznych, teraz tworzy własną. Finanse Radia Maryja do dzisiaj pozostają tajemnicą. Kilka lat temu media obiegły informacje o tajemniczej reklamówce, w której znajdowało się 250 tysięcy ówczesnych marek niemieckich. Torba znajdowała się w domu emerytki, wielbicielki Radia Maryja z Bydgoszczy - i... ktoś ją ukradł. Prokuratura do dzisiaj nie znalazła winnego, ale wróble w Bydgoszczy ćwierkają, że pieniądze wcale nie zostały skradzione, tylko wyprane.
Kasa Radia Maryja to tylko jedna z niewyjaśnionych tajemnic Kościoła. Drugą jest finansowanie kościelnego wydawnictwa Stella Maris - sprawa ta wstrząsnęła gdańską kurią. Najpierw były spektakularne aresztowania prawników, biznesmenów i księży. Potem pojawiły się zarzuty prokuratorskie dla 40 osób i rozpoczęto żmudne śledztwo. Niedawno - po pięciu latach - zakończyło się. Akt oskarżenia obejmujący pięć osób trafił do sądu w połowie stycznia ubiegłego roku.
Na ławie oskarżonych zasiedli były szef wydawnictwa i były kapelan metropolity gdańskiego arcybiskupa Tadeusza Gocłowskiego ks. Zbigniew B., dawny pełnomocnik Stella Maris Tomasz W., były główny księgowy wydawnictwa Józef A., a także dwóch właścicieli firm konsultingowych - Konrad K i były PRL-owski cenzor Janusz B. Według prokuratury przestępstwo polegało na tym, że firmy konsultingowe Janusza B. i Konrada K. zawierały z różnymi spółkami kontrakty na doradztwo, których wykonanie powierzali z kolei wydawnictwu Stella Maris. W rzeczywistości usługi były całkowicie fikcyjne, a zlecenia nigdy nie zostały wykonane.
Pieniądze ze spółek, które zlecały fikcyjne usługi Januszowi B. i Konradowi K., przelewane były najpierw na konta ich firm, a później po odjęciu kilku procent prowizji do Stella Maris. Kościelne wydawnictwo pobierało kolejne kilka procent prowizji i na końcu większość pieniędzy wracała do osób zarządzających spółkami. Stella Maris, działając w ramach archidiecezji gdańskiej, była zwolniona z podatku dochodowego w części przeznaczonej "na cele statutowe Kościoła".
Co z tym Kościołem?
Ujawnione przez media "przypadki i wpadki" polskich duchownych skłaniają do pytań o przyszłość Kościoła w naszym kraju. Czy będzie taka, jak w Austrii czy Belgii, gdzie na msze przychodzi garstka wiernych w podeszłym wieku, a młodzi otwarcie deklarują ateizm? Czy może wokół Kościoła pozostanie żelazny elektorat związany z "moherowym radiem" z Torunia? A może młodzi, wykształceni, otwarci i nieuwikłani w dawne sprawy duchowni sprawią, że przed ołtarzem na mszy nie zabraknie wiernych?
- Ja nie wierzę w Kościół - mówi Beata, studentka politologii z Gdańska. - Ale wierzę w Boga i dlatego będę dalej chodzić na msze.