Oj działo. Za mną i Donką pierwsze "zawody". W cudzysłowiu - bo przeszkody mniejsze chyba niż mini LL. Ale dla mnie to był kawał roboty. Konina dzielnie znosiła wszystkie moje niedociągnięcia.
Wydaje mi się, że zaczynam iść do przodu. Dona ma swoje Ą i Ę do powiedzenia wprawdzie, ale ogólnie dogadujemy się.
Po zawodach postanowiła kandydować na konia Harrego Pottera. Zafundowała sobie piękną bliznę na głowie. Apteczka bogatsza o nowe medykamenty. Oby nie było potrzeby więcej ich używać.
Jak już się konisko zagoiło wróciliśmy do pracy.
Mimo, że chwilami padam na ryjek po całej reszcie obowiązków, to jak ją widzę od razu świat staje się piękniejszy.