Fot. Dona stępuje po treningu na lonży.
To była kolejna lonża na gumach, i w końcu odpuściła, zwolniła - tak jak trener kazali.
Po de mną natomiast znów regres. Miała być jazda na luźnych wprost wodzach - jednak nie tędy droga jak się okazało.
W niedzielę pojechałyśmy w teren z grupą. Były kłusy w wysokiej trawie, były skarpy - wchodzenie pod górę i w dół. Pławiliśmy konie - Dona wachała się przez chwilę a potem już grzebała kopytkiem w wodzie po brzuch.
Wczoraj trener zadowolony z kobyłki. W kłusie ładnie odpuściła. Galop - nadal uwalona na przodzie. Na prawo zero równowagi.