Dziś miałam przyjemność być obserwowana i poprawiana przez mądrzejszych ode mnie.
Donia spisała się medalowo modelowo. Podczas pracy zapomniała o strachach za oknem. Przez kilka sekund miała problem z zaakceptowaniem piachu w tylnych ochraniaczach i tańczyła kopytkami czaczę. Żeby się na skorupach zemścić postanowiła potraktować je słuszną luźną i zieloną... Trafiła w oba tyły :P
Sama jazda jak dla mnie nie najgorsza. Nastawiałam się na wielką walkę a poszło w sumie ok. Wiemy nad czym popracować. I ja i ona. Kłus nie równy. Galop - OUT OF CONTROL - hala za mała. A ja to wiadomo, lewa noga, palce, pięty, stabilizacja, plecy, rozluźnienie. Że rąk brakuje? Wykreślone z listy póki co!
Z malutkich sukcesów - w kłusiku na woltach kluseczka szukała wędzidła.
Kluseczka bo dziś padło pytanie- "A ona na pewno nie jest źrebna?"
Jutro wsiądzie Alicja.
Powitanie Dony z braciszkiem po jeździe - ganasz i kop. A on i tak ją "kocha". Takie rodzeństwo to skarb :)