Zeszłoroczny, kwietniowy, na trawie, zielony, odrzańsko-opolski chillax.
Oglądając te wiosenne foty łapie mnie nostalgia. I może nie konkretnie za wiosną i ciepłem jako takim, bo ostatnio aura wcale ładna, lecz za konkretnymi chwilami. Choć w tym wypadku związane jest to z brakiem spójności towarzyszkiej jaki przez ostatni, dłuższy czas wisi w powietrzu, a który nie istniał wtenczas. Kij, nie o tym chciałem. Nic nigdy nie jest idealne. Nadzieja na poprawę zawsze jest, może to znów tylko zimowy zastój.
Mimo to jest inaczej. Coś się zmieniło. Czas ruszył z miejsca - jakaś dziwna, niezidentyfikowana siła pchnęła trybiki zdarzeń naprzód. Blokujące maszynę ziarenko piasku pękło. Z nieprzyjemnym chrzęstem roztarło się w pył. I mam wrażenie, że pękła kolejna bariera, po czasie, przestała istnieć. I mam nadzieję, że to wszystko nie jest ulotne, że to będzie trwać. I chcę wierzyć, że mam dla kogo żyć. Bo czuję, że chce mi się starać. A uczucie to dawno mi nie towarzyszyło. Przynajmniej nie w tym stricto sensie.
I gdy patrzę w przeszłość, to wszystko jest takie dziwne. Takie nieprzewidziane, jakby wbrew scenariuszowi. Czy to feniks? Kto wie. Wiem tylko, że jestem szczęśliwy. Wiem, że razem z nią mógłbym wpaść w ciepłe ramiona aspołeczności, choć zdaję sobie sprawę, że nie jest to moja... nasza dziedzina. Ale ostatni opolski dekadzień uświadomił mi jak chciałbym żyć. I był to cudowny czas. Miodne poranki i mleczne wieczory. Miejsce jakby... dopasowane...
1 LIPCA 2016
1 LIPCA 2016
16 GRUDNIA 2014
7 GRUDNIA 2014
5 PAŹDZIERNIKA 2014
21 LUTEGO 2014
22 LISTOPADA 2011
31 PAŹDZIERNIKA 2011
Wszystkie wpisy