Kochana Landrynko,
Czuję się jak zdegustowana czterdziestka. Siedzę w tym fotelu i albo głupią marzę wtulając się w koc, albo wymyślam jakieś oszukańcze zabawy, byleby tylko nie być świadomym pochłoniętych procentów.
Wróciłam do normalnego życia i zauważyłam, że nie potrafię nigdzie ruszyć się bez telefonu. Uzależnienie. Kolejne. Mam też kota. Cudny, puchaty kotek. Uwielbiam kiedy figlarnie łaskocze moje zimne stopy. Albo tak rozkosznie mruczy, kiedy leży w moich włosach&
Mam wrażenie, że ja się starzeję, a Andrzej z dnia na dzień jest coraz mniej odpowiedzialny.
Zaczynam się bać, bo to teraz ja muszę się nim zajmować. Muszę nauczyć się odpowiedzialności za siebie i za niego.
Znowu sobie z niczym nie radzę. Nie potrafię ugotować makaronu ani zapisać tych pieprzonych reakcji chemicznych&
A do tego problemy ze świadomością, wariuję.
Pomożesz?
Twoja (już nie tylko) Antosia