Miesiąc, mija miesiąc od kiedy zamieszkaliśmy razem.
Czekaliśmy na to 3 lata, nie tyle na mieszkanie i ile na po prostu przebywanie obok siebie, bez dzielących nas 500 km drogi.
Jak jest?
Brakuje mi podróży, jazdy do niego pociągiem 6h. Widoków za oknem. Szumu pociągu.
Brakuje mi dworców, tych wyczekanych na których stał w oczekiwaniu na mnie.
Chyba brakuje mi nawet wyjazdów, łez na dworcach, obietnic i łamiącego się serca.
Teraz jest cudownie. Jednak jest statycznie, normalnie. Zamknięci w ramach jednego miasta.
Trudno mi się w tym ogarnąć, o ile nie ścieramy się w kwestiach mieszkaniowych, czuję się przygnieciona jednym miejscem brakiem planów, brakiem wyjazdów, brakiem morza.
Nie dogodzisz.