Moje stany mnie coraz cześciej przerazają... Simba (kot ktorego mam) myślałam że pozwoli mi zapomnieć o tym że wszystko się wali, o tym że straciłam kochanego psa... jest uroczy, zabawny ale kot nie może byc zabawką ani przedmiotem. Jestem okropnie zła na siebie... za to że nie mam za grosz odpowiedzialności... dziś oddaje Go. Nie zdąrzył jeszcze sie za mocno przywiązać... to dobrze.
Miałam być wkońcu twarda jak głaz... i znowu nie potrafie...
Często nie rozumiem swoich chorych decyzij. Bardzo męczą mnie już te dni z dupy... i brak pomysłu na siebie. Chyba zamknę się w kartonie i przeczekam to.
Ehhh...