Co zrobić w sytuacji gdy od lat wspinasz się po drabinie, szczebelek po szczebelku, z wielkim trudem i licznymi wyrzeczeniami... Gdy masz lęk wysokości, słabe ramiona i chwiejność zamiast poczucia równowagi ale wspinasz się z absurdalnym poczuciem konieczności mimo wszystko?
Co zrobić gdy, już naprawdę wysoko, orientujesz się, że drabina oparta jest o niewłaściwą ścianę?
Po prostu po przyjrzeniu się miejscu z bliska wiesz, że nie jest ono odpowiednie...
Tylko nie patrz w dół, tylko nie patrz w dół!
Nie wiem. Naprawdę nie wiem;
czuję pulsującą krew w skroniach, która uniemożliwia mi racjonalne myslenie, i wirujące radośnie przed oczami % .
Możliwe opcje:
A) Zejść, przestawić drabinę, zacząć się wspinać
na właściwą ścianę
(-) ogromna ilość potrzebnego czasu
B) Zawiesić bibelot tam gdzie wlazłam
(-)z niesmakiem przez resztę życia patrzeć na niepasującą w danym miejscu ozdobę
C) Zmienić wystrój całego wnętrza tak by pasował do niefortunnej lokalizacji bibelotu
(-) brak gwarancji sukcesu
D) Spaść z drabiny na łeb na szyję
(-) niektórych zaboli to bardziej niż mnie
E) Zakrzywić czasoprzestrzeń, odszukać czarną dziurę, tunel
(-) możliwość efektu motyla
F) ?
Potrzebuję więcej opcji;
i to na wczoraj...
Komentowanie zdjęcia zostało wyłączone
przez użytkownika queencolor.