siedzę w pokoju z katarem w nosie i nadzieją, że herbata z cytryną i spore dawki rutinoscorbinu pomogą mi go zwalczyć. ułomną nadzieją, bo przecież nigdy nie daje to porządnych rezultatów, ale zawsze jest cień szansy i ta myśl: zrobiłam co mogłam. trochę jak w życiu, kiedy żywisz nadzieję na poprawienie sytuacji, na które nie masz wpływu, ale mimo wszystko robisz to licząc po cichu, że tym razem zadziała. człowiek ciągle chce przeskakiwać pewne rzeczy zapominając, że czasem wystarczy przeczekać aż wszystko wróci do normy.
skończyłam pić herbatę, idę po kolejną. dla smaku, nie wyzdrowienia.