Po 5 latach przypomniałam sobie, że photoblog istnieje. Kiedyś był to mój głęboko ukryty przed światem pamiętnik. Byłam wtedy smutną szesnastką szukającą pocieszenia w fotografii. Dziś mam 24 lata i od nie wiem jak dawna nie przelałam swoich emocji na na żadne zdjęcie. Pisząc to musiałam dać czarny place holder zamiast zdjęcia, bo od 2 lad nie zrobiłam nic wartościowego. I mówiąc wartościowego mam na myśli projekt studencki ostatniego roku, ale tak naprawdę były to zdjęcia przedstawiające okrutny świat mody i były to zdjęcia na ocenę . Sam fakt, że przestałam fotografować plecy które były moją największą inspiracją jak bardzo głupio by mogło to brzmieć. W sumie nic wartościowego nie zrobiłam odkąd skończyłam studia i okazało się, że nie jest łatwe zarabianie na życie smutnymi zdjęciami i marudzeniem. W sumie to na jakiś sposób zakochałam się w modzie i kolorowych zdjęciach. Myślałam chwile, że to jest to co powinnam robić. Teraz nie wiem czy warte jest chodzenie na sesje i nieprzespana noc ze stresu, że coś pójdzie nie tak. Kiedy musisz uśmiechać się i robić ujęcia które tak naprawdę Ci się nie podobają, ale przecież tego wymaga klient. Przerabianie pięciuset zdjęć naraz i niedocenianie osobnych klatek tak jak na to zasługują, bo przecież liczy się tylko sprzedaż ciuchów które zaraz trafią na śmietnik. Wróciłam tu, bo brakuje mi uczuć i emocji w zdjęciach. Brakuje mi bólu przelanego na każdą klatkę. Postanowiłam, że wstawie zdjęcie z tego projektu o modzie, bo idealnie opisuje moje teraźniejsze życie.