Ide spac z przeswiadczeniem, ze dzis zrobilam jedno wielkie NIC, bo kazdy pretekst jest dobry zeby sie nie uczyc. 4 maja pewnie pozaluje tego co teraz robie, a raczej czego nie robie.. ale tak trudno sie zmobilizowac. Tak cholernie trudno jest zrobic cokolwiek.
Dzis patrzylam w Jego oczy, gdy lezal kolo mnie i teraz juz wiem ze Kocham, inaczej nie moza tego nazwac, co wiecej Kocham i jestem kochana... Czuje to. Kobieta spelniona?! Nie wiem... Tyle bylo we mnie watpliwosci, czy to naprawde to, czy moze tylko glupie przyzwyczajenie, ale gdy na Niego patrze, czuje te same motylki w brzuchu co kiedys... i byle bym mogla sie z tymi motylkami zestarzec...
Potrzebuje juz wiosny, meczy mnie ten mroz, caly szary smutny swiat staje sie jeszcze bardziej dobijajacy. I KAM sie konczy... co za tym idzie pewnie moja przygoda z Integracja sie konczy... Przynajmniej od tej strony. Poprostu za stara jestem juz, a moze nazwijmy to: za dojrzala, czas ruszyc o krok dalej. Tyle ludzi, tyle emocji, tylko przygod.. tak duzo sie o sobie dowiedzialam, i chyba co najwazniesze- nabralam pokory do zycia. Bylo warto.
Tylko gdyby to NIC o ktorym bylo na poczatku przerodzilo sie w COS, to mialabym wieksze szanse...
Wiem, ze pisze niezrozumiale, przepraszam, moj metlik musial sie uzewnetrznic... teraz ide to przespac, a jutro postanawiam zaczac od poczatku. Bo przeciez mam cel.
Bo ludzie sa najwazniejsi, dziekuje Liderowicze, Herkulesowicze i KAMowicze, ze pomogliscie mi to odkryc :*