Nadszedl czas podsumowan, a wiec i ja o tym zaczelam myslec.
Zdecydowanie pogubilam sie w mojej drodze do nikad.
Utknelam gdzies miedzy rozdmuchanymi ambicjami a ograniczonymi mozliwosciami.
Stanelam gdzies miedzy "chcialabym" a "jestem w stanie".
Smutne jak malo moge.
Jednak moglo byc gorzej.
Zrozumialam, ze mozna upasc, a jednak sie podniesc...
bo brak nadzieji to jeden z kardynalnych kudzkich grzechow, tak latwo odbiera sile i przykuwa do lozka.
Zwiazuje Ci rece, nie mozesz nic... NIC
ale pzeciez nie ma, ze sie nie da! k.....a znow moja chora ambicja!
Ale nauczylam sie czegos...
Ludzie sa potrzebni, a przyjazn to najwiekszy skarb!
Bo tylko kretyn mysli, ze poradzi sobie sam!
Wyjechalam i wrocilam,
i dziekuje ze dano mi taka szanse.
Wiele zrozumialam.
Tylko zdecydowanie brak mi energii by zaczac dzialac, a przeciez tyle jest jeszcze do zrobienia!!!!
W Nowym roku,
zycze Wam odwagi, sily i prawdziwych przyjaciol...
no i marzen, bo to ona nadaja sens zyciu.
Za wszystko co dla mnie robicie dziekuje,
za wszystko co zle przepraszam.
:*