Tydzień temu był dzień szczególny. Bo pewien wielu emocji, pozytywnych i mniej pozytywnych. Zaczęło się już w pracy, ale tą część pomińmy ;)
3 września po raz kolejny wybrałem się na koncert do Berlina. Obiecałem sobie że to już ostatni. W końcu 9 dużych koncertów w roku to lekka przesada ;D już nawet rodzice mędzili.
Koncert Good Riddance. Gdy o nim usłyszałem to od razu byłem chętny.
Już myślałem że nie uda się ich zobaczyć, bo kilka lat temu się rozpadli, ale nastąpiła reaktywacja ;) ale na jakikolwiek nowy album chyba się nie zapowiada.
Dla mnie z GR jest ciut inaczej niż z większością zespołów które słucham. Totalnie nie pamiętam kiedy ich zacząłem słuchać. Ale na pewno dość dawno. Słabo znam słowa ich piosenek. Pewnie dlatego, że nie są jakieś super banalne, no i dlatego że mój angielski nie jest najlepszy ;) nie potrafię zacytować w całości żadnego refrenu oprócz "Think of me". I nie mógłbym też z pamięci odtworzyć setlisty :P z większością kapel - bez problemu.
Oprócz nich miały zagrać kapele Astpai i Off With Their Hands, nieznane mi wcześniej.
Pojechałem gdzieś koło 16...
Jak zwykle podróż odbywała się bez problemów, tylko pod koniec ciut zbłądziłem. Co ciekawe, po drodze zauważałem znajome mi już miejsca. Okazało się że wiele klubów w których już byłem były zaskakująco blisko siebie. Był Magnet, w którym dwa lata temu byłem na Reel Big Fish/Suburban Legends, był Bi Nuu, gdzie byłem na Atarisie w kwietniu...
I na parkingu przy Bi Nuu gdzie niegdyś parkowałem byli też panowie policjanci :/
Niestety zhaltowali mnie. Oczywiście nie miałem naklejki, bo sugerowałem się tym co mi mówił kuzyn. No niestety nie miał racji ;) mandaty mogą za to wystawiać sami policjanci ;) Jeden z panów policjantów mówił po angielsku, więc jakoś dało się zrozumieć o co chodzi. Starał się mówić wyraźnie i dość wolno ;)
Chcieli 60 ojro. A ja w portfelu tylko 20. Od razu powiedzieli że niedaleko koło ronda jest bankomat i chcieli w zastaw zabrać mi tel i żebym sobie tam poszedł. Ale ja się bałem że zabłądzę i chciałem użyć gps... a najlepsze jest to że nie wiedziałem ile mam na koncie, bałem się że za mało, więc chciałem żeby mi ojciec coś przelał. Ale miał wyłączony kom :/ W końcu wyszło na to że panowie zaprowadzili mnie. W sensie oni z moimi dokumentami i komórką z przodu, a ja za nimi.
No i podjechaliśmy ten kawałeczek pod bankomat... a właściwie pomieszczenie gdzie było chyba z 9 bankomatów/wpłatomatów. I dopiero jakoś w czwartym udało mi się wypłacić kasę. Okazało się, że miałem tylko 30 euro. Wrociłem do nich i jakoś się udało zapłacić 50, a nie 60... inaczej miałbym przesrane. Potem pojechałem w drogę dalej, na koncert... okazało się że do celu było... 350 metrów :/ zaparkowałem. Tak jak w przypadku Bi Nuu miałem wątpliwości gdzie to to, dopiero jak przeszedłem drugi raz to zauważyłem. Bo budynek był w remoncie więc nie było widać nazwy klubu, dopiero na banerze, wyżej ;)
Zauważyłem jak Russ (wokalista) gada sobie z jakimś kolesiem. Stałem tam trochę, a potem się jeszcze przeszedłem. W końcu weszliśmy wszyscy... wcześniej w sumie Russ jeszcze przechodził sobie po ulicy, więc tak naprawdę może możnaby było sobie z nim zrobić foto ;] no ale...
Klub SO 36 podobał mi się. Bardzo klimatyczny. Wejście to dość długi korytarz, na ścianach plakaty, naklejki różnych kapel (zauważyłem np. Lagwagon ). Ogólnie ciemno dość. Sama sala trochę w innym klimacie, ale też super. Od razu chciałem zobaczyć merch. I tak jak myślałem, żadnych płyt Good Riddance, same koszulki, chyba jedna bluza i plakat. I tak nie miałbym już za co kupić ;)
Z płyt były tylko Astpai i jeszcze jakichś kapel których nie znałem (winyle).
Warto wspomnieć że po prawej stronie patrząc w stronę sceny przez całą długość było miejsce do siedzenia. Pomysł fajny.
Trochę trzeba się było naczekać, aż w końcu zaczął grać Astpai. Byłem totalnie pozytywnie zaskoczony. Kapelka rewelacyjna! Choć najlepsze było chyba intro i pierwsza piosenka :P Ogólnie z czasem były moim zdaniem coraz gorsze piosenki, z wyjątkami. Ale w sumie i tak świetnie. Muszę przyznać że nawet parę razy miałem ciary! Nie pamiętam kiedy ostatnio tak miałem słuchając jakiegoś nowego wykonawcy. Muszę się zapoznać z ich dyskografią. Potem dopiero się dowiedziałem że to kapelka z Austrii, jakiś tam dorobek już mają.
Potem zagrał Off With Their Hands. Muszę stwierdzić, że było gorzej. Jakieś takie trochę zbyt typowe granie. Cały czas mi się rzucał w oczy perkusista, brodacz :D jakoś taka bardzo mechaniczna gra perkusji...
Mimo to dosyć spoko kapela, ale nie wyróżniająca się ;)
I w końcu: Good Riddance. Tu już oczywiście poszedłem pod samą scenę :P
I co mogę powiedzieć? Może tylko przez 1/3 czasu pogowałem, bo było aż zbyt energicznie, za dużo potu wlewało mi się do oczu :D
Rewelacja!! Nie sądziłem, że chłopaki mają w sobie tyle energii. A młodzi już nie są.
Najważniejsze - było moje "Think Of Me" ;) zaskoczyło mnie pozytywnie że było też Steps, czy Slowly... ale chyba nie było nic z "Bound By Ties..." ?
I co ciekawe, przez chyba pół koncertu byłem na samym środku przy scenie. Jeszcze nigdy nie byłem tak blisko. Gitarzysta, który cały czas podchodził wręcz parę razy mnie zdeptał :D i ze dwa razy myślałem że mnie w końcu jebnie wymahując gitarą :P
W trakcie koncertu usłyszałem, że ktoś z PL chyba jednak jest bo komentował jedną piosenkę ;P
Po koncercie chłopaki dawali grabę i dziękowali tylko Russ gdzieś polazł. W sumie z całej kapeli wydaje się być najmniej sympatyczny :P nie mniej byłem pozytywnie zaskoczony koncertem!!!!