Zawsze mi się wydaje, że mam światu tyle do przekazania, a gdy tylko staram się go o czymś poinformować (tak jak teraz) to zupełnie nie wiem od czego zacząć.
Dorosłość nigdy nie wydawała mi się tak skomplikowana jak teraz. Zaczyna mi brakować wiary, że coś jeszcze ma sens. Boję się, że to wszystko mnie przerosło.
Ludzie próbują ze mną rozmawiać, a ja już nie potrafię ich nawet słuchać. Wyłączam się wszystkimi zmysłami, kompletnie nie rozumiem co chcą mi przekazać. Słyszę już tylko własne myśli.
Czy ktoś kto dostał takiego "kopa w dupę" może się pozbierać? Czy czas faktycznie leczy rany?
Sama nie wiem. Minęło już trochę czasu, ale ból jest taki sam, chociaż trochę zamaskowany.
Czuję się dosłownie jakbym spełniała jedynie oczekiwania wszystkich wokół. Nie pozwalacie mi przeżywać tej straty, bo dla Was nic nie znaczyła, a dla mnie była całym światem.
- Wiem co czujesz. - Mówi koleżanka z pracy.
- "Gówno wiesz"- myślę.
Życie toczy się dalej i trzeba zwyczajnie żyć. Truizm ... ale jakoś nie umiem wyrazić tego inaczej. Przede mną trudny okres i mam świadomość, że muszę się z tym wszystkim pogodzić przede wszystkim sama ze sobą.