Młode, piękne , niewyspane.
Dzień zapowiadał się genialnie, ale jak to Sulesia (historyczka) mówi " Nie chwal dnia przed zachodem słońca".
Wstałam rano i odrobiłam lekcje (będąc jeszcze w pidżamie). Zjadłam śniadanie, ogarnęłam pokój, bo umówiłam się z dziewczynami( na sesje do gazetki i na zrobionie planu projektu). Było genialnie :D Oczywiście większośc czasu i tak straciłysmy na gadanie o chłopakach-ale co tam-
Wszystko się skończyło jak tylko poszły. (Dziś dowiedziałam się, że mamy jakiś tak "ach i ech" gosci i robimy kolację.) Zaczęło się. Z rób to przynieśc tamto, xle to robisz, kiedy to zrobisz -.- Rzygam tymi kolacjami- Zachciało im się gości zapraszac to niech kuźwa sami to robią ( nie mówie, że im nie pomoge, ale do jasnej cholery bez przesady). Mówie do taty, że źle robi ten ma mnie gdzieś , a potem wrzeszczy, że mu sie nie udało. Do D.U.P.Y z takimi 'imprezami'. Bartek ma szczęście, że mógł gdzieś z domu wybyć. Chyba dzwonie do Emilki i spadam stąd.Nie chce mi sie tu siedziec !