'Szedłem drogą z dwoma przyjaciółmi -
Słońce zaszło
niebo nagle stało się krwią i poczułem
jakby oddech smutku
Zatrzymałem się - oparłem o balustradę
śmiertelnie zmęczony
Nad niebiesko-czarnym fiordem i miastem wisiały chmury kapiącej
parującej krwi
Moi przyjaciele poszli dalej a ja zostałem
Drżąc ze strachu z otwartą raną w mojej piersi
Wielki, niekończący się krzyk przeszył naturę.'
to takie zniewolenie...miłość nieznając granic.
'św. Paweł nie mówił, że miłość to cierpienie bez sensu'
do wtorku.....odzyskać duszę.