Wczoraj miało być jeno małe piwko.
Ale się na tym nie skończyło.
Spotkałam znajomych i się polało troche soczków owocowych.
Troche mnie siekło.
I wsiadłam na skuter.Na dodatek nie mój.
Pojechałyśmy sobie na mała przejażdżke.
Całe szczęście,że była ze mną Aga.
Już nie panowałam nad tym co robie.
I niestety znalazłyśmy się na ziemi.
Później w krzakach.
I było źle.
Chciałam żeby Aga prowadziła.
Ona przynajmniej była bardziej trzeźwa niż ja.
Ale nie umiała.
Po za tym się bała.
Jakoś dojechałyśmy z powrotem.
Ale było ciężko.
Teraz jest gorzej.
Co chwile czekają mnie wycieczki od łazienki do łóżka.
Masakrycznie ...
Czuje się jak by moja głowa była bombą zegarową
i miała zaraz explodować.
Brzuch boli jak cholera.
Kolano mam tak zbite,
że uniemożliwia mi chodzenie.
Ale jeszcze gorszy jest fakt,
że skuter jest cały porysany.
Przepraszam Piotruś ...
Skacowana wariatka