źle.
nie lubie tego stanu.
czuję się przytłoczony, załamany, zdołowany, zniechęcony, znudzony i przegrany.
dwa słowa na 'p' reszta na 'z' jak ciekawie.
a tak serio, matka wymarzyła sobie swój domek i prawdopodobnie już za 2 miesiące się wyprowadzam.
kurwa.
nienawidze. nie chce. chce tu zostać.
nie chce się przeprowadzać do tej rudery wymagającej remontu, w dodatku na jakimś zadupiu.
żegnam centrum do którego miałem tak blisko, żegnaj biedronko do której miałem nie całe 10 min. żegnaj widoku z okna, za którym zawsze się coś działo (nie to co w domu na zadupiu - zawsze ten sam zadupisty widok), żegnaj centralne ogrzewanie i cieplutkie grzejniczki które się włączają automatycznie kiedy jest zimno, żegnaj wszędzie blisko. ehh.
nie chce.
płaczę.
serio ryczę.
matka myśli że znowu mi depresja wrócila.
niech tak myśli.
mam to w dupie.
jak mogła...
o bogowie jak ja nie chce... ;(
całe życie wychowywany byłem w mieście, niemalże w centrum...
chce tu zostać.