Bariery zaczynają słąbnąć.
Ja zaczynam słabnąć.
Droga do domu staje się katorgą.
Śmiech zabiera mi oddech.
Jest mi coraz ciężej.
Coraz więcej płaczę z powodów nieokreślonych.
Wszystko zwaliło się na głowę tak szybko.
Ataki.
Ignorowanie.
Przeżyję to tak, jak i wiele innych ciosów.
Boli tylko zerwana więź.
Wszystkie decyzje jakie podjęłam zwracają się przeciwko mnie.
Te dobre, jak i te złe.
Zawsze ktoś jest niezadowolony.
Zostałam sama w świecie agresji.
Agresji, z którą żyję całe życie.
Agresji, którą pokochałam, którą uznałam za swą matkę.
Agresji, która pozwoliła mi dożyć dzisiejszego dnia.
Mam wielu znajomych.
Wielu dobrych znajomych.
Przyjaciół też mam.
Ale co z tego?
Nie wiem do kogo mogę otworzyć usta.
Komu mogę powiedzieć jedno, a komu drugie.
Nie mogę wyłapać fałszywości.
Ponoć najbardziej boli zdrada.
Myślę, że jeszcze bardziej ukradziona tajemnica.
Niedopowiedziane słowa, wyrwane z kontekstu, drukują mi na języku.
"Zatrzymaj mnie, nie daj mi odejść.
Zapomnę Cię, nie będzie już nic.
Cienie we mgle...
Jak znajdę drogę?"
Matko.
Dlaczego moje łzy mają kolor i smak krwi?