Śpię.
Sen jest niespokojny.
Śnię o przeszłości.
O dobrych chwilach.
O śmiechu, o łzach.
Przyszłość wyśniona wydaje się tak piękna.
Marzenia spełnione.
Miłość odwzajemniona.
Przyjaźń wieczna.
Ludzie uczciwi.
Sen.
Tak bardzo nierealny.
Cień wkrada się pod kołdrę.
Dotyka skóry, przeczesuje włosy.
Zatruwa oddechem myśli.
Kradnie mój sen.
Pozostaje pustka, niepamięć.
I zbyt wczesna godzina, by myśleć o wstawaniu.
I zbyt wiele pytań, by zasnąć.
Okruchy lodu topnieją.
Marzną dopiero, gdy nurt zawraca.
Matko.
Tak bardzo nie czuję dłoni...