pogoda troszkę nie za ciekawa, ale myślę sobie a co tam idę do lasu.
Poszedłem...w połowie drogi zobaczyłem to....deszcz kilometr ode mnie!
Nadzieja, może przejdzie obok...
Rozsądek...wracaj!
Puchacz...idę do Paśnika....
i siedziałem tam pół godziny...
dobrze, że wiem gdzie on jest,
zdążyłem dotrzeć na miejsce kilka chwil po nawałnicy!
wracam do domu, zmoczone tylko buty.
Wychodzi Tato z parasolem...uśmiecha się...nic nie trzeba tłumaczyć!
Patrzą na mnie i mówią Paśnik...kiwam głową.
Jak my się czasem rozumiemy...
kiedyś z nimi też siedziałem w paśniku jak padało, grzyby zbieraliśmy...