why not ?

Po co grasz, skoro nie umiesz przegrywać ?

Nie wiem od czego zacząć. Może od tego jak matury przepiegają ?

We wtorek skakałam od sufitu że trafiłam Przedwiośnie na maturze, po czym okazało się że zrobiłam takie błędy, że aż boje się końcowego wyniku tego egzaminu.

Kolejnym dniem była środa, która tak mnie zmotywowała do działania, jak żaden inny dzień, oomimo, że na maturze zrobiłam błędy, z których śmieję się do dnia dzisiejszego. Czwartek? angielski, list prywatny i ogłoszenie :D, nie mam zdania na temat tego egzaminu, bo jakoś mnie chyba najmniej obchodził :p 

No i dziś, matematyka rozszerzona...nie wiem czemu, ale nie mogłam się skupić, cały czas drżały mi ręce, a w środku cała się gotowałam, zrzarł mnie totalnie stres, serio. Zaczęłam robić zadania, na początku się cieszyłam że coś mi wychodzi, jednak cały czas czułam wzrok komisji, który 'wisiał' na mnie, tak gdybym miała za chwilę wyciągnąć 10 ściąg. Po matematyce zaczęła mnie boleć bardzo głowa i wpadałam w frustrację, która spowodowała, że zaczęłam płakać. Na żadnym innym egzaminie mi tak nie zależało jak na tym, nie wiem co to będzie.

Niedawno weszłam na photobloga i jakoś tak chciałam zobaczyć co napisałam w rubryce o mnie, zauważyłam że napisałam tam pytanie, które podniosło mnie na duchu : Po co grasz, skoro nie umiesz przegrywać?

Boże dopomóż.