Wyjechałam. Uciekłam bardzo daleko. Na wielkie pola kamieni. Za koło podbiegunowe. Między wietrzne i zachmurzone fiordy. Do wszechobecnego gęstego zapachu ryb i wrzasku mew. Do ciszy i reniferów na drodze. Do trioli i sauny i piwa, które nie działa. (nawet upić się tam nie można). Do malowanych w pudelki skrzynek na listy i surowego krajobrazu. Do pracy. Niemiłej, nieczystej…
Uciekłam do kraju, który polubiłam w sposób bardzo dziwny. Tak zimno osobliwy, jak ten kraj. Tak ostrożny i drobiazgowy. Uporządkowany w swoim niezaprzeczalnym chaosie.
Podczas gdy Wy będziecie wylegiwać się na plażach ja będę czuła w nozdrzach i w oczach i we włosach norweski ostry wiatr. Ale nie współczujcie mi tego braku słońca. Mam w sercu taką miłość, która mnie ogrzeje, na każdej szerokości geograficznej.
Będę się odzywać w miarę możliwości.
Udanych wakacji.
Pozdrawiam.