Tu nawet nie musimy być w tym samym lokum, by
wywołać na twarzy blady, trwały niepokój, Ty.
Mamy na oku cel swój, mózg,
siła zapalna czyli epidemii centrum, luz.
Nie muszę wychodzić z projektu tu,
nie pojmie tego intelektu wróg, to manifestu skrót.
My mamy siłę, mogę ci zdemolować mózg,
nawet zalany Ginem, w wybranym trybie.
Wystarczy opcja play, bo ten flejwor kusi jak chłopca klejnot,
przy muzyce tej niejeden po japie dostał gej.
Bo nie muszę ruszać się z pokoju, by tak im kopsać wpierdol,
banał, mogę być banach, czy w Stanach.
Chcę bana gibana na Bahamach z wieczora z rana,
tam gdzie jara się lolki czy pije szampana.
Nie ważna data, miejsce, gdzie nie usłyszysz ziomek,
patrzysz w ulicy stronę, może to Kabriolet.
Ten luz na oponie, koniec.