Zamykam drzwi. Podróż czekająca mnie nie jest długa.
Zaledwie dziesięć minut.
Te sześćset sekund wystarczy w zupełności, by wszelkimi zmysłami odczuć obecność jesieni.
Na każdej wstędze wrześniowego słońca widzę chwile, które odmieniły moje życie.
Zapach tej pory roku, który do tej pory mnie drażnił, teraz kojarzy się z wciąż żywymi wspomnieniami o prawdziwym, niczym nie skrępowanym szczęściu.
W moim zwichrowanym odczucia własnego ja, wykładniczo rośnie pewność dotycząca nadchodzących czasów.
Bo czymże jest tydzień, albo dwa w obliczu całego życia całego życia?