Tak, wiem, że masz już dosyć moich farmazonów, ale przecież to jedna ze składowych mojego "być". Muszę czasami poowijać się słowną watą cukrową, choćby była niemożliwie gorzka. To mnie uspokaja jak pisanie po książkach, jak gapienie się na zdjęcie jeża, jak piątkowy wieczór spędzony w domu, jak Twoje letnie dłonie.
Znowu chce mi się gdzieś wyjechać, znowu chce mi się ponudzić i poczuć ten błogosławiony stan "nie-musisz-nic-robić-ani-o-niczym-pamiętać". Spać, kiedy tylko przyjdzie mi na to ochota, resztę rzeczy też robić w łóżku. Psycho-fizyczny chill. Zresetować się jak zimą i wrócić tu, by zamknąć wszystkie sprawy, głównie związane z edukacją.
kocham ten stan, cudowne sam na sam
m: Rozi, a kiedy jest szczęście?
r: Kiedy zgubisz mamę w figloraju, a ona się znajdzie.
wojewódzka