vultus animi index... A ostatnio chodzę niemalże ciągle uśmiechnięta... Odstresowana... Pomimo kilku mniejszych zmartwień.
Jeszcze trochę. Ciekawa jestem, jak się będe sprawdzi moja nowa rola życiowa... Rola matki. Z jednej strony boję się o tym myśleć, ale z drugiej strony... Jestem podekscytowana. Zwłaszcza, że mój brzuszek już się ładnie zaokrąglił... I dzidzia kopie.. Świetne uczucie.
No i później maturka... Staram się teraz uczyć i nie jest źle. Jakoś łatwiej mi to nawet wychodzi... Mimo że nie zawsze mi się chce.
Miło, że osoby dookoła są zyczliwe... I cieszę się, że chcą mi pomagać, aczkolwiek przez niektóre formy pomocy czuję się zakłopotana.
I jakoś lżej mi, odkąd wszyscy wiedzą... No, prawie. Ale jeszcze z miesiąc i nie będę musiała nikomu mówić, bo będzie widać.
Gdyby postawa rodziców była inna, to byłabym chyba jedną z najszczęśliwszych osób na świecie.
Może z początku miałam różne dziwne myśli... O których głupio mi pisać, a nawet myśleć... Wstyd się przyznać.
To teraz czuję się z tym naprawdę dobrze.
Amor Omnia Vincit.
Kocham Cię i naszego synka.
I wreszcie mogę pisać, co chcę...
A swoją drogą... Przeglądam cytsty i to fragment jednego:
'(...) najgorsza jest myśl, że była to próba jakości i teraz wszystkie części, z których się składasz, noszą stempel ODRZUT przystawiony przez kogoś, kogo kochasz.'