koncentracja osiągnęła właśnie miano poniżej wszelkiej krytyki.
Sama myśl o maturze sprawia,że mój organizm zaczyna funkcjonować w zupełnie niezrozumiały dla mnie sposób.
Coraz wyraźniejsza staję się myśl, iż wymarzone studia są bardziej jak gwiazdka z nieba niż plan do realizacji.
Życie jak domino. Co chwilę sypią się kolejne elementy nad którymi nie jestem w stanie już zapanować.
Brak sił, samozaparcia, mobilizacji.
'Jakaś misterna część w konstrukcji zdarzeń pękła' - a za nią posypała się cała reszta.
W takich sytuacjach znowu próbuję zagłuszyć swoje myśłi i sumienie śmietankowymi lodami z kawałkami czekolady, pokruszonymi wafelkami i filmem łudząć się,że może tym razem mi to w czymś pomoze. Ale to pomaga tylko i wyłacznie w zdobyciu kolejnych ,zbędnych kilogramów.
I móc upoić się białym półsłodkim winem i patrzeć na świat przez niewyraźne okulary.Bez świadomości, racjonalnego myslenia i całej tej powagi sytuacji.
Zapomnieć się na ten jeden wieczór. We własnym doborowym towarzystwie wyśmiać to co nazywałam przeciwnościami losu i wszelkimi trudnościami. Niech alkohol przeniknie do wszystkich moich komórek i neuronów. Zapanuję nad nimi i wyłączy opcje pesymistycznego i racjonalnego myślenia.
Muszę w końcu odpocząć od siebie i od tych myśli.