Donoszę ci ja radośnie od paru ładnych lat o poczynaniach Derechcji. Derechcje się zmieniają, ja TRWAM.
No to już chyba niedługo.
Zacznijmy od tego, że pojawiłam się na Fabryce na chwilę, na zastępstwo za znajomą w ciąży. Po pół roku zastępstwa i w perspektywie powrotu Zastępowanej ówczesna Derechcja zaproponowała mi w uznaniu zasług pozostanie. Zastępowana wracała na swoje stanowisko, a dla mnie utworzono nowe. Etatów jako takich nie było, szans na nie w przyszłości też nie. Ale był wybieg: każda z nas prowadzi działalność gospodarczą i wystawia co miesiąc fakturę za swe usługi. Jedenaście lat wszystko było OK.
Nie umiem się pozbyć wrażenia, że trzeba było aktualnej Derechcji, by zawołać mnie z urlopu, a Zastępowaną zza biurka i oświadczyć:
- Centrala nie akceptuje norm proceduralnych tej współpracy z firmami zewnętrznymi; po wielu trudach i zabiegach (ha ha) uzyskałam zgodę na kontynuowanie jej do grudnia. Więc jeśli byście coś ciekawego znalazły w międzyczasie...
I tak to w wieku prawie przedemerytalnym znalazłam się na lodzie.
Córunia tą hiobową wieścią przejęła się tak, że aż zgodziła się towarzyszyć mi na spacerze na Kopiec Kościuszki (potrzebowałam spojrzeć na wszystko z góry i nabrać dystansu). Wyobrażacie sobie, co to znaczy iść gdzieś z matką (nie do Galerii na zakupy)? Tak ją rąbnęło. Poza tym zaproponowała, że będzie mi oddawać kieszonkowe, co je dostaje od Babci.
Zaczęłyśmy układać plany.
Ja osobiście wpadłam na pomysł założenia budki z piwem na fali nostalgii za PRL-em. Wiecie, taka budka, gdzie sklepowa otwierała flaszkę, podawała spragnionemu robolowi, on pod budką tę flaszkę wypijał i wracał na budowę. Widzieliście to na pewno na filmach Bareji. Ciocia mojej Córuni, całe życie sklepowa, też szuka pracy, to akurat by było. Już się zastanawiałam nad lokalizacją takiej budki, gdy Pan Stolarz (hura! hura! przywiózł dwa nowe regały!) rozwiał me marzenia:
- Nie da się. Ustawa o wychowaniu w trzeźwości nie pozwala. Miejsce publiczne, Palikot.
No to pierwsze koty za płoty.
A jak tam Wam poszło z ostatnimi zagadkami? Prawda, że nie były trudne? Karola27, Dormi, Nadjamfotos i Jitka sobie poradziły. To czas na nowe.
Szkoła pijarów w Rakowicach
Pomieszczenia przy ul. Pijarskiej, gdzie początkowo mieściło się gimnazjum, okazały się niewystarczające, więc Zakon podjął decyzję o budowie nowego gmachu szkolnego. W 1910 roku pojawiła się okazja zakupu za 203 tys. koron majątku ziemskiego w Rakowicach pod Krakowem. Sprzedawała go Honorata Jachimska. Zwrócono się do Diecezji o pozwolenie na zakup tych dóbr oraz zaciągnięcie na ten cel pożyczki. Jednocześnie chciano sprzedać budynki parafii na Dąbiu, żeby spłacić ewentualne długi. Biskup wyraził zgodę, pod warunkiem, że Zakon uzyska również pozwolenie od swoich władz w Rzymie.
No to przy okazji:
KTO BYŁ WÓWCZAS BISKUPEM KRAKOWSKIM?
Zakupu majątku dokonano i zaczęto starania o odpowiedni projekt budynku. Chodziło o to, żeby spełniał on wszelkie wymogi nowoczesnej i funkcjonalnej szkoły z internatem. Przyjęto model belgijski, dostosowano go do potrzeb lokalnych i w kwietniu 2011 przystąpiono do prac. Biskup sufragan Anatol Nowak poświęcił kamień węgielny pod budowę.
Tu dodam, że autorka pracy o szkole pijarów podaje biskupa Antoniego Nowaka, ale ja śladu takiego nie znalazłam w różnych publikacjach o kościele krakowskim, natomiast ks. Bolesław Przybyszewski pisał w Zarysie dziejów diecezji krakowskiej, że pierwszym rektorem nowego seminarium zamianowany został biskup sufragan Anatol Nowak. Z innych źródeł wyczytałam, ze żył on w latach 1862-1933, był wikariuszem kapitulnym, a został konsekrowany na biskupa w kościele Mariackim 30 grudnia 1900 roku. Było to odnowienie urzędu biskupa pomocniczego w naszej diecezji.
Wobec tego jeszcze jedno proste pytanko:
GDZIE MIEŚCIŁO SIĘ TO NOWE SEMINARIUM?
A GDZIE BYŁO WCZEŚNIEJSZE?
I tu nastąpił taki zonk. Otóż administrowanie całym przedsięwzięciem powierzono Józefowi Olkusznikowi. Kierował on pracami przez rok i cieszył się zaufaniem pijarów. Po roku okazało się, że fundusze z pożyczki na budowę wydatkował na własne przedsięwzięcia. Wskutek tych nadużyć zakonnicy o mało nie stracili całego majątku w Rakowicach.
Jednakże dzięki korzystnemu wyrokowi sądu majątek utrzymano i zdołano zdobyć finanse konieczne do kontynuowania budowy. Po tych perypetiach w Rzymie określono krakowskich pijarów jako "wielkich romantyków", nie mających pojęcia o sprawach ekonomicznych i finansowych. Wszystko to opóźniło termin ukończenia robót. A tymczasem ciasnota w małych pomieszczeniach na Pijarskiej była nieznośna, bo zwiększyła się liczba uczniów, wyczekiwano więc z niecierpliwością przeprowadzki. Nastąpiła ona w początkach listopada 1913 roku.
Prowincjał Jan Borrell pisał do przełożonych:
Spieszę powiadomić, że ten tydzień został przeznaczony na przeniesienie rzeczy do Rakowic.
Uczniowie w większej części pojechali spędzić te dni w swoich domach i muszą wrócić po ośmiu dniach, ale już nie do Krakowa lecz do nowego kolegium.
Źródło: Krystyna Samsonowska - Szkice z przeszłości szkoły pijarów 1909-2009
O życiu w nowej szkole następnym razem, a teraz jeszcze zagadki:
SKĄD POCHODZIŁ JAN BORRELL I JAK ZNALAZŁ SIĘ W KRAKOWIE?
JAKIE BYŁY JEGO DALSZE, POKRAKOWSKIE LOSY?
A ja niedawno poznałam pewnego pijara, piszącego powieści dla młodzieży. Nawet ofiarował mi jedną z nich, wstyd się przyznać, ale jeszcze jej nie przeczytałam :(
Może jednak znajdziecie
JAK SIĘ NAZYWA OJCIEC PIJAR, KTÓRY OPUBLIKOWAŁ PIĘĆ POWIEŚCI, A NAJNOWSZA Z NICH MÓWI O ZAŁOŻYCIELU ZAKONU?
Będzie ułatwienie: jedna z publikacji to zbiór anegdot o zakonie pijarów.
Na zdjęciu: liceum pijarów w Rakowicach, ul. Akacjowa.
Inni zdjęcia: Wszystko na nowo prawdawmasceCzy te oczy mogą kłamać elmarTraktor keris:) dorcia2700Też potrafią. ezekh114Klubokawiarnia. ezekh114Obiecująco. ezekh114dream artsidus... itaaan... maxima24