No to sobie sprawiłam nowego Kochanka. Córunia mi zapowiedziała, że pierwszego dnia mojego urlopu udajemy się na zakupy. Ona - spodnie, ja - Kochanek. Teraz siedzę i przyglądam się temu czemuś i usiłuję rozgryźć, co i jak. Oczywiście - jak na złość - pogoda pod psem, więc nie bardzo mi się chce wyciągnąć zimową kurtkę z szafy (zimową kurtkę posiadam, w przeciwieństwie do Deodatokrk, któremy WSTRĘTNE LUMPY odzież zimową zaiwaniły i został, jak stał) i udać na jakieś focenie w plenerze. Mamusia, która ogląda TV, doniosła mi właśnie, że tak będzie do 10 lipca... no fajny mam urlop, nie powiem, książek sobie poczytam, obiadów pogotuję...
Derechcja od 2 tygodni wspominała, że musimy SPOTKAĆ SIĘ W TRÓJKĘ, to bardzo pilne jest, ale ona na razie nie ma czasu. Gdy wyjechała z tym tekstem w ostatni dzień, zaproponowałam, że po 12.00 przyjdę. Nieeeee, ona ma tu mnóstwo pilnych spraw, więc najlepiej będzie, jak w przyszłym tygodniu przyjdę, rano albo po południu. To się nazywa urlop właśnie. Poza tym mam "oddać" jeden tydzień w lipcu za tydzień sierpniowy, który biorę wolny na tradycyjny przyjazd Psiapsióły z Daleka. Otóż 30 czerwca nie potrafiła jeszcze określić, KIEDY w lipcu mam przyjść.
- Wezwiemy Cię.
Więc nie znam dnia ani godziny. No ale planów żadnych nie snuję, więc oj tam oj tam.
W międzyczasie pojechałam zawiesić działalność na miesiąc i dowiedziałam się, że w świetle nowych przepisów miesiąc trwa 32 dni. Tak, mamy oto rok podwójnie przestępny. Otóż gdy zawieszam działalność od 1 lipca, to nie wznawiam jej z dniem 1 sierpnia, tylko 2-go. Bo tak. żeby broń Boże nie zapłacić ZUS-u w normalnej wysokości, tylko sobie obliczać odejmując jeden dzień (i naturalnie się pomylić o 1 grosz). Potem przyślą z ZUS-u wezwanie, każą wypełniać druki prostujące... i tak oto będzie ruch w interesie. Ale to pewnie mój mały rozumek nie pojmuje istoty rzeczy.
Ale my tu gadu gadu, a trzeba wyjaśnić sprawę poprzedniej zagadki. Jak pierwszy rozpoznał Deodatokrk - chodziło o Rakowice (płaczą na cmentarzu, a odważni ruszają w podróż samolotem na lotnisku), a dokładniej o liceum Pijarów - to już podali Jitka i Maciekkr. Pierwszy raz tam trafiłam w maju odbierając w pobliżu książkę z allegro. Jako że miałam ze sobą Starego Kochanka, obfociłam okolicę, a w domu zaczęłam szukać info na ten temat i wiele nie znalazłam, za to dowiedziałam się, że z okazji stulecia istnienia szkoły powstała publikacja na jej temat. No to naszłam Panią Sekretarkę w tejże szkole. Wyprawa była bezowocna, bo owszem, mają gdzieś, ale u niej nie ma, ona spyta Księdza Dyrektora. Dzwoniłam co tydzień i ciągle Ksiądz Dyrektor książki nie przyniósł. Wreszcie za którymś razem JEST. Więc mówię:
- Przyjdę w środę po nią.
- OK.
Była to środa 22 czerwca. Mówi Wam to coś, o dziatwo szkolna? Owszem, koniec roku. Układam sobie plan obejmujący załatwienie pierdyliona spraw przed pracą o 15.00, pierwszy krok - do Pijarów. Zajeżdżam, wchodzę... ZONK. W wielkim hallu AKADEMIA. Przebijam się przez tłumy do sekretariatu... zamknięte. Nauczycielka stojąca obok informuje mnie, że sekretarka będzie, jak się akademia skończy. A kiedy się skończy? A za jakieś pół godziny.
Żeby sekretarka była potrzebna na akademii, to mi nie przyszło do głowy. Ale nie uprzedziła mnie, jak mówiłam, że przyjdę w środę, nie powiedziała Przyjdź pani o 12.00 czy coś.
Więc wychodzę do ogrodu i oddaję się lekturze Simenona. Nerwy jednak dają o sobie znać i co trochę idę sprawdzić, czy już te hece się skończyły. A gdzie tam! Parcie na mikrofon mają chyba wszyscy! Akademia trwa i trwa.
Krótko mówiąc: czekałam 110 minut. Myślałam, że mnie skręci! Kto wie, może wrzodów dostałam z wściekłości? Gdy już w końcu tę książeczkę odbierałam, to mi się nawet spojrzeć na nią nie chciało :)
Następnego dnia jednak zapoznałam się z jej zawartością. No cóż. Taka praca domowa odrobiona, bez jaja kompletnie. Jednakże wszakże - z braku innych materiałów - w najbliższych dniach posłużę się nią dla ilustracji dziejów szkoły pijarskiej w Rakowicach.
Zaczynamy. Dziś trochę prehistorii czyli co było przed Rakowicami.
Pijarzy jako główne zadanie mieli właśnie prowadzenie szkół. Nie na darmo zakon nosił nazwę - Zakon Kleryków Regularnych Ubogich Matki Bożej Szkół Pobożnych. Założycielem był św. Józef Kalasancjusz, który na Zatybrzu w Rzymie w XVI wieku uruchomił pierwszą bezpłatną publiczną szkołę.
Do Polski pijarzy przybyli jeszcze za jego życia. Sprowadził ich król Władysław IV w 1642 roku. XVII i XVIII wiek to był złoty okres w działalności pijarów polskich. Wystarczy powiedzieć, że ponad stu posłów Sejmu Wielkiego kończyło pijarskie szkoły. W Warszawie ks. Stanisław Konarski założył Collegium Nobilium - elitarną szkołę dla synów magnackich.
WYMIEŃCIE PARU ZNANYCH UCZNIÓW TEJ SZKOŁY.
Potem jednak przyszedł okres zaborów, zamknięcie szkół pijarskich i kasata zakonu na ziemiach polskich.
Kraków nie miał tradycji szkolnictwa pijarskiego. Istniało tu jedynie studium teologiczne dla kształcenia kleryków.
KIEDY ONO POWSTAŁO?
Pijarzy wykorzystali jednak możliwości, jakie stwarzał system prawny w Galicji. Tu szczególną rolę odegrał ks. Adam Słotwiński. Był to patriota i działacz niepodległościowy, zesłany w głąb Rosji za organizowanie patriotycznych manifestacji. Zwolniony ze zsyłki na Syberię osiadł w Krakowie. W 1873 roku założył w budynku popijarskim w Krakowie konwikt dla młodzieży, uczęszczającej do szkół rządowych. Konwikt czyli internat. Uważano go za zalążek przyszłej szkoły pijarskiej w Krakowie. Wspomnijmy może dla porządku, że budynek ten znajdował się obok kościoła pijarów, przy ul. Pijarskiej.
W sześć lat później ks. Słotwiński uzyskał obywatelstwo austriackie. W 1880 roku ks. Słotwiński powiększył stary gmach, nadbudowując drugie piętro od ul. Pijarskiej i wznosząc całe trzykondygnacyjne skrzydło od strony Plant - jego część frontowa wychodziła na ul. Sławkowską - to tam, gdzie jest na parterze sklep dla plastyków :)
Ks. Słotwiński nie doczekał otwarcia pijarskiej szkoły przygotowawczej dla kandydatów do państwowych szkół średnich w nowym budynku - zmarł w 1894 roku. Szkołę otworzył ks. Tadeusz Chromecki, rektor domu, w 1895 roku. Uczniów było maksymalnie 18, a uczono: języka polskiego i niemieckiego, rachunków, kaligrafii i religii. Szkoła została zlikwidowana w 1905 roku. Była to w każdym razie pierwsza próba wskrzeszenia gimnazjów na użytek ogółu młodzieży.
Kilka pytań dla gimnastyki umysłowej:
KIEDY PIJARZY WZNIEŚLI KOŚCIÓŁ W KRAKOWIE?
CO ZNAJDOWAŁO SIĘ WCZEŚNIEJ W TYM MIEJSCU?
KTO BYŁ BUDOWNICZYM KOŚCIOŁA?
A KTO ZAPROJEKTOWAŁ PO PEWNYM CZASIE NOWĄ FASADĘ?
Źródło: Krystyna Samsonowska - Szkice z przeszłości szkoły pijarów 1909-2009
Na zdjęciu: liceum pijarów w Rakowicach, ul. Akacjowa.
Inni zdjęcia: Vi najprawdopodobniejnie. pauelka891441 akcentovaJeszcze moment patusiax395Debussy chasienka... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24