Tak nagle, z jasnego nieba. Wszyscy pouciekali do sklepów i bram, nawet te najbardziej ekskluzywne, co zwykle świecą pustkami, miały branie (nie mówię tu o bramach).
Ciekawe byłoby wtedy zdjęcie którejś ściany Rynku, z Sukiennic na przykład: zero ludzi na płycie, grona wiszące w drzwiach sklepów :) dziewczyny z ogródków zbierające w pośpiechu poduszki z krzeseł i w końcu przemykający pierwszy zniecierpliwieni. No, ja szłam do pracy, to mi się nie spieszyło, prawdaż.
Jak to dobrze, że moja Derechcja tego nie czyta :)
Wczoraj będąc młodą przewodniczką w bibliotece przeszukałam dział FOTOGRAFIA. No niezbyt imponująco to wygląda. Albo może WSZYSTKO wypożyczone. Bo albo stare albumy albo podręczniki [b][i]JAK UŻYWAĆ FILTRÓW[/i][/b].
W końcu wybrałam pozycję [b][i]FOTOGRAFOWANIE NIE JEST TRUDNE[/i][/b], po to tylko, żeby się dowiedzieć wieczorem w łóżku, że akuratnie odwrotnie jest.
No oczywiście, [i]gros[/i] tekstu poświęcone jest takim zagadnieniom, jak [i]wybór czułości błony[/i], [i]pryzmat pentagonalny[/i], [i]wyciąganie miecha[/i], o gorszych nie wspominając. Ale w końcu dotarłam do tego, co mnie interesowało. Czyli [i]kompozycji[/i]. Oraz [i]fotografowania architektury[/i].
Otóż już wreszcie wiem, że znakomita większość posiadanych przez mnie zdjęć to KICZ. Oraz że żeby nie waliły mi się budynki należy:
1/ się cofnąć - fajna rada, jakby było gdzie, tobym się cofnęła sama z siebie
2/ wejść na odpowiednie piętro domu, położonego naprzeciwko fotografowanego gmachu i fotografować stamtąd - dobre, co? od dziś jestem postrachem lokatorów w całym mieście, przychodzę i mówię: [i]Pan Płażewski mi kazał stąd zrobić zdjęcie[/i]
3/ zrobić zdjęcie z boku - no tak, w końcu o to chodziło, nie?
Ale żarty żartami, przynajmniej już wiem, dlaczego się walą! Bo NIE WOLNO PRZECHYLAĆ APARATU!
:) :) :)
Ja już nie wiem, chyba trzeba będzie pożegnać się z tą rozrywką, bo cyfrakiem to sobie można, ale ciocię na imieninach...
Tymczasem w Rynku jesteśmy. Tamże [b]31 maja 1794 roku odbyła się po raz ostatni egzekucja kary śmierci[/b].
[b]Ksiądz Maciej Dziewoński[/b] był to ksiądz świecki, pisarz Bractwa Miłosierdzia i banku Pobożnego.
Miał siostrę, w której podczas pobytu wojsk rosyjskich w Krakowie w 1794 roku zakochał się oficer rosyjski i chciał się z nią ożenić.
Gdy wojska te na krótko przed wybuchem powstania kościuszkowskiego wyszły z miasta, oficer, bedąc niedaleko od Krakowa, napisał do księdza Dziewońskiego, dając mu o sobie znać. A zwał się on Parczewski. Dziewoński odpisał mu, ale jako bonus dodał parę informacji o liczbie wojska, uzbrojeniu wojennym i takim tam drobiazgach :)
Złapano posłańca z fatalnym listem i ksiądz Dziewoński znalazł się przed sądem, oskarżony o zdradę kraju.
Skazano go na karę miecza. Po odbytej ceremonii zdjecia święceń kapłańskich wyrok został wykonany. Ścięto go przed Szarą Kamienicą.
A oto co pisał Ambroży Grabowski w swoich [i]Wspomnieniach[/i]:
[i]Więziony on był w ratuszu krakowskim. W dniu egzekucji wyprowadzono go stamtąd pod strażą milicji miejskiej, tj. z obywateli krakowskich złożonej, gdyż innego wojska nie było. Ks. Józef Męciński, reformat, dysponował go na śmierć i wyprowadzał na plac, który był przy kościółku św. Wojciecha, naprzeciwko Szarej Kamienicy. Cały plac egzekucji otoczony był wspomnianą milicją.
Ks. Dziewoński, ubrany w koszulę śmiertelną, szedł na plac więcej umarły jak żywy. Gdy już stanął w kole śmiertelnym, posadzono go na stołku; przystąpił kat z obnażonymi rękami, zrobił śmiertelną toaletę, podgarnąwszy w górę włosy pod szlafmycę, i w jeden moment głowa spadła.
Była już przygotowana trumna czarna, z białymi liniami; w tę włożono ciało i głowę i zaraz chłopi, wziąwszy trumnę na drąg, wynieśli na cmentarzyk kościółka św. Gertrudy, gdzie go pochowano, stosownie do zwyczajów.
W czasie wyprowadzania na miejsce śmierci ks. Dziewońskiego duchowni i zakonnicy wołali na głos: GRATIA, GRATIA, MISERICORDIA!, ale to nie pomogło - i obwiniony, bądź on był winny lub nie, ulec musiał ówczesnym okolicznościom, pod których wpływem sąd na niego sie odbył.[/i]
To powiedzcie mi, o Wy, miłośnicy łaciny [b]CO TAKIEGO WOŁALI KSIĘŻA?[/b]
oraz
[b]JAKIEŻ TO ZWYCZAJE KAZAŁY GO POCHOWAĆ KOŁO KOŚCIÓŁKA ŚW. GERTRUDY?[/b]
a także pytanie podchwytliwe:
[b]DLACZEGO GRABOWSKI MÓWI O PLACYKU KOŁO KOŚCIÓŁKA ŚW. WOJCIECHA? PRZECIEŻ CAŁY RYNEK TO PLAC?[/b]
PS. Ale też mądrzy jesteście! Vollyy to już rekordy bije! A Malami wiedziała, że część Plant nazywa się Florianka, no to już w ogóle.
:) :) :)