Sądziłam, że wtorki i czwartki są straszne, ale się myliłam - piątki też są okropne. Znaczy rano. I jeszcze jestem obrażona na Córunię, i się do niej nie odzywam, i w związku z tym nie wiem, jak ją obudzić bez odzywania - chyba zapalę górne światło po prostu. Ale czy to zadziała?
No bo wyobraźcie sobie: wracam w środę o 20:30 z fabryki, Chłop w robocie, Córunia w domu. Otwieram z klucza bramę i pukam do drzwi. Tu trzeba wyjaśnić, że mam takie durnowate zamki, że jak się zamknie od środka, to z zewnątrz nie da rady otworzyć i NA ODWRÓT, takie przeciwzłodziejowe, nie? Że wejdzie skurczybyk przez okno, ale nie ułatwi sobie drogi z łupami (ha ha, u mnie łupy, ha ha). No to pukam. Nic. Cisza. Światło się świeci. Nasłuchuję: jakieś cichutkie głosy, radio albo co. Pukam. Nic. Szarpię za klamkę. Nic. KOPIĘ nogą w drzwi. Nic.
Wyszłam przed blok, myśląc naiwnie, że może przyjdzie do kuchni, spojrzy za okno i zobaczy mnie stojącą pod latarnią... akurat! obeszłam naokoło blok, żeby zobaczyć co się dzieje w pokojach z drugiej strony: wszędzie się świeci, a ona siedzi przy biurku u siebie. Wróciłam pod drzwi i stukam. Nic.
Aha: jeszcze muszę dodać, że nie posiadam dzwonka (bo nie lubię) oraz że domofon nie dzwoni (bowiem Pan od Domofonu nie potrafi ustalić, co mu jest). Wygląda na to, że sytuacja patowa. Poszłam znowu postać pod latarnią. Sąsiedzi zwrócili na mnie uwagę...
Rozważyłam kwestię pójścia do teściów i poproszenia ich o zadzwonienie TELEFONICZNE do mnie do domu - ostateczność... Po 35 minutach postanowiłam OSTATNI RAZ podejść do drzwi i wówczas... wówczas wreszcie usłyszałam kroki w przedpokoju! To moja Mum dzwoniła i Córunia szła do kuchni odebrać telefon! Trochę nerwowo szarpnęłam drzwiami i... otworzone mi zostało.
No więc pytam się: mam prawo być obrażona? Bo ona NIE SŁYSZAŁA? To nie radio zresztą było, to one z Burakiem gadały. One OBIE nie słyszały.
No ludzie.
Ach, zdenerwowałam się na samo przypomnienie.
A tu Florek czeka. Niech mnie poleje zimną wodą.
Proszę bardzo.
W Krakowskim Zakładzie Witrażów. Nawet podpisał się pod projektem wspomniany wczoraj Stefan Matejko.
On mnie nieco niepokoi ten Stefan Matejko. Bratanek niby Jana, ale ciężko znaleźć jakieś o nim informacje.
Zagadkę w związku z tym mam dla Was:
WYKONAŁ ON POLICHROMIĘ KAPLICY W JEDNYM Z KOŚCIOŁÓW KRAKOWSKICH. JAKIEJ I GDZIE?
Dla ułatwienia poszukiwań dodam, że są to BOLESNE sceny z życia Matki Bożej i Męki Chrystusa.
A teraz prasówka dotycząca dalszych dziejów zakładu, gdzie powstało Muzeum Witrażu.
Miało ono być jednym z najciekawszych krakowskich muzeów. Na pierwszym piętrze zabytkowej kamienicy przy alei Krasińskiego zorganizowano ekspozycję witraży i kartonów między innymi Józefa Mehoffera i Stefana Matejki. Zwiedzający mogli również obserwować wytwarzanie witraży.
Ewa Grzech, architekt i prezes polsko-francuskiego stowarzyszenia Witraże 2000 wyznała w 2006 roku:
- Jesienią ubiegłego roku ta pracownia de facto przestała istnieć. Muzeum także.
Piotr Ostrowski przed sześcioma laty kupił zakład wraz z jego zbiorami od spadkobierców Żeleńskiego. Obecnie przyznaje, że trudno tu wejść bez wcześniejszego umówienia się. W obiekcie nie ma portiera, ani zatrudnionego przewodnika. Przyjmowane są tylko grupy po wcześniejszym umówieniu się. Ostrowski tłumaczy: - Takie zwiedzanie ma większy sens, bo w muzeum pokazujemy nie tylko kartony czy witraże, ale również proces ich wytwarzania.
Muzeum Witraży znajduje się w zabytkowej kamienicy, gdzie cały czas mieszkają gminni lokatorzy. Jedna z rodzin zajmuje mieszkanie na tym samym piętrze, na którym znajduje się sala ekspozycyjna z witrażami. Ostrowski wyznał: - Kiedyś w oknie korytarza znajdował się piękny witraż. Musieliśmy go zdemontować po interwencji urzędników magistrackich, którym lokatorzy poskarżyli się, że korytarz prowadzący do ich toalety jest zbyt ciemny.
Krakowski Zakład Witrażów S.G. Żeleński jest najstarszą tego typu pracownią w Europie Środkowo-Wschodniej. Zakładowi udało się przetrwać II wojnę światową. W 1952 roku zakład został upaństwowiony, a następnie przemianowany na Spółdzielnię Pracy "Renowacja". W 2000 roku spółdzielnię kupił projektant Piotr Ostrowski. Odkupił także od spadkobierców Adama Żeleńskiego prawo do używania nazwiska i znaku firmowego.
Więcej się nie zmieści - jutro reszta.
Pytanie na koniec:
GDZIE MOŻNA OGLĄDAĆ NAJNOWSZĄ REALIZACJĘ WITRAŻOWĄ ZAKŁADU?
KOGO PRZEDSTAWIAJĄ TE WITRAŻE, PRZEZ KOGO ZOSTAŁY ZAPROJEKTOWANE I DLA JAKIEGO KOŚCIOŁA?
Wczorajsze zagadki rozpracowały Omeggi i Hucianka, do spółki :)
Inni zdjęcia: ... itaaanSkiing quen... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24... maxima24