Córcia wróciła do domu i znowu nie wiem, gdzie się podział CZAS.
Ale fajnie ją przy sobie mieć i patrzeć, jak odżywa po szpitalnych przeżyciach :)
No i nie muszę jej budzić, bo na razie ma wolne od szkoły :)
A wczoraj właśnie byłam u jej wychowawcy i - ludzie kochani - jak ci nauczyciele mogą wytrzymać ten wrzask?
Akurat trafiło na przerwę...
Chryste, co za piekielne bachory! Jak zakręcone, w te i we wte po korytarzu, gonią, przewracają się, tłuką o ściany i przede wszystkim wydają z siebie te wysokie dźwięki...
Brrrrrrrr!
Jeśli ktoś sobie życzy, służę dowodem w postaci pliku dźwiękowego :)
:) :) :)
Wracamy na Kleparz. Pół godziny przeglądałam zdjęcia, bo nie mogłam sie zdecydować, o czym dziś, w końcu wzięłam pierwsze lepsze :) muszę sobie chyba jakiś plan ułożyć i się go trzymać albo co...
Więc Kleparz i [b]Dom Turecki[/b].
Przy ul. Długiej stoi, jak kogoś z Was będą wieźli na szubienicę, to akurat koło niego przejedzie.
No i czemu się tak nazywa?
Z racji minaretu wieńczącego trzypiętrową fasadę.
Bowiem właścicielem tej posesji przed I wojną światową był [b]Teodor Rayski[/b], uczestnik powstania styczniowego, który po upadku powstańczego zrywu wyjechał do Turcji i tam służył w Armii Osmańskiej w randze majora, a w Egipcie ożenił się z muzułmanką.
Pod koniec XIX wieku wrócił do Polski i osiedlił się w Krakowie, kupując na Pędzichowie kamienicę.
W 1910 roku architekt Henryk Lamensdorf zaprojektował dla żony Rayskiego ów minaret.
Wedle miejscowej plotki sprowadził muezina, który odprawiał modły dla pani Rayskiej. Wobec tego oburzeni mieszkańcy sąsiednich domów dla przeciwwagi postawili naprzeciw kamienicy Rayskich [b]figurę Matki Boskiej[/b].
Tyle legenda, bowiem ta figura Niepokalanie Poczętej stała w tym miejscu już przed 1865 rokiem, kiedy to podczas lipcowej wichury została zniszczona. Jeszcze w 1865 ustawiono na kolumnie nową figurę, odrestaurowaną potem w 1897 roku.
Tak się ma prawda do legendy... choć niewątpliwie bogobojnym mieszkańcom Kleparza takie sąsiedztwo nie mogło się podobać :)
A zagadka dotyczy syna.
Otóż Teodor Rayski miał syna, a syn miał straszne pierepałki w wojsku. Za dobry był po prostu :) a tak serio to po klęsce wrześniowej stał się kozłem ofiarnym sztabu generalnego za poniesioną klęskę...
Był Polakiem, ale obywatelem Turcji, i podczas I wojny światowej latał w tureckim lotnictwie wojskowym, stąd przydomek [b]Effendi[/b] :)
Ciekawe, czy ktoś znajdzie mi:
[b]CO TAKIEGO NADZOROWAŁ SYN RAYSKIEGO W 1939 ROKU?[/b]
A imię też miał takie... fajne... nie Fortunat co prawda, ale niezłe... słowiańskie, nie tureckie :)