Tego tylko brakowało.
Od zeszłego tygodnia pobolewa mnie ząb zupa dąb. Właściwie nie wiem do końca co, może to dziąsło, może jakaś ropa, no w każdym razie hm... jeść za bardzo nie mogę. Córunia sugeruje, żeby iść do dentysty. Na głowę upadła czy co!
Więc wczoraj na obiad postanowiłam przyrządzić Danie Szefa z mleka i kaszy mannej. Nie trzeba tego gryźć, wiecie. Zanabyłam oba składniki i przystąpiłam do produkcji. Zagotowałam mleko, wsypałam powolutku (mieszając) kaszę - 4 łyżki zgodnie z instrukcją na opakowaniu (że niby na szklankę tyle), odstawiłam na minutę.
Można by tym zagipsować dziury w ścianach, tyle powiem. Okazało się potem, że była mowa o 3 łyżkach. Człowiek z tego wszystkiego cyferek nie rozróżnia. No, tak czy siak - długo na tym nie pociągnę.
Tymczasem Derechcja zrobiła zebranie, podczas którego uzgodniła, że co tydzień będziemy robili zebranie i że będzie jeszcze w jednej sprawie osobne zebranie, a w drugiej też osobne zebranie, a w trzeciej... pewnie też, bo na razie kazała nam zebrać pomysły UWAGA! gdzie urządzić pokój socjalny do jedzenia, następnie pokój socjalny z telewizorem, następnie pokój na zebrania... wychodzi na to, że w naszych biurach, a my pozbieramy sobie stoliki i krzesełka i umieścimy się na kupie w jednym pokoju... ale za to będziemy mieli pokój socjalny do jedzenia, pokój socjalny z telewizorem i pokój na zebrania.
Zaczyna być coraz bardziej śmiesznie.
Dla uspokojenia skołatanych nerwów sprawiłam sobie mapę moskowskoj obłasti i śledzę za biegiem rzeki Moskwy. Tak że jeśli by ktoś chciał wiedzieć, którędy pod Borodino, to służę.
No a Wy tu szast-prast załatwiliście się z zagadkami (Nadjamfotos, Jitka, Ascaro i Motyljam) i nie pozostało mi nic innego, jak napisać nową notkę. Mozolnie przepisać, często z błędami, takie tam urocze próby - jak to określił jeden internauta na forum Gazety Kraków :)
Ulica Czysta, na której gościliśmy przez trzy lub nawet cztery notki, to przecznica z Dolnych Młynów.
Tu znów zaglądam do Przewodnika literackiego po Krakowie i województwie małopolskim autorstwa Ewy Zamorskiej-Przyłuskiej (WAM 2010) i cóż znajduję.
Cytowany fragment prozy Zagajewskiego przywołuje motyw studenta mieszkającego na stancji w Krakowie, wędrującego po początkowo obcym, stopniowo oswajanym mieście. Dlatego skręćmy na moment w ulicę Dolnych Młynów, gdzie mieszkał Michał - jeden z bohaterów Ulicy Gołębiej Kornela Filipowicza. Jest październik 1933, wchodzimy do kamienicy przy ulicy Dolnych Młynów 3 lub 5:
Jednopiętrowy dom przy ulicy Dolnych Młynów, z szerokim, sklepionym jak brama podmiejskiej karczmy zajazdem, leżał jeszcze do niedawna na peryferiach miasta. W roku, w którym zamieszkał w nim Michał, Kraków wielkich budynków, kamienic i gmachów dotarł już do Alei Mickiewicza, a nawet przekroczył ją. Mimo to dom przy Dolnych Młynów nie miał instalacji elektrycznej. Okoliczność ta, odstraszająca bardziej wymagających lokatorów, zadecydowała, że Michał wybrał tę właśnie stancję spośród wielu innych, przez które pielgrzymowały rokrocznie pokolenia studentów. Krótki rachunek z ołówkiem w ręku, zestawiający miesięczny dochód Michała - dwadzieścia złotych - pouczał, że wydatek na mieszkanie nie może przekraczać połowy tej sumy, jeżeli Michał ma jadać cztery razy w miesiącu obiady. Porównanie kosztów oświetlenia naftowego z ceną prądu oraz okoliczność, że pokój będzie dzielić z jakimś komiwojażerem, który po całych dniach deptał miasto i sąsiednie wsie - przemawiały za ulicą Dolnych Młynów. Michał zamieszkał więc w wąskim, ciemnym pokoju, do którego wchodziło się przez kuchnię przesmykiem wiodącym kręto między szafami, skrzyniami, pudłami i pluszowymi kotarami rozpiętymi na drucie, i polubił z czasem wilgotne, śmierdzące butwiejącymi szmatami wnętrze, obwieszone zbieraniną najdziwniejszych obrazów; był tam wielki pożółkły sztych, przedstawiający widok na Wenecję od strony morza, "Przysięga Kościuszki" na rynku krakowskim, oleodruk z jeleniem i cała kolonnia fotografii, laurek, pamiątek od chrztu i bierzmowania po osobach, które już dawno pomarły.
Najpierw może wyjaśnijmy, skąd nazwa ulicy.
Najpierw nazywano ją Dolną, bo tak była położona. W połowie XIX wieku nazwano ją Dolnych Młynów, bo w okolicy dzisiejszego skrzyżowania z Krupniczą istniał od 1335 roku młyn zwany Młynem Bieniasza, a póżniej Kamiennym i Dolnym.
Więc: Młyn związany był z wodą. JAKA RZEKA TAMTĘDY PRZEPŁYWAŁA?
Skoro Dolny, musiał być i Górny. GDZIE SIĘ ZNAJDOWAŁ?
JAKIE WYDARZENIE MIAŁO SWÓJ POCZĄTEK PRZY UL. DOLNYCH MŁYNÓW?
W kamieniczce - pozostawionej 1-piętrową - dziś mieści się bar wietnamsko-chiński, o którym studentowi Michałowi z lat 30-tych ani się śniło, jako że żywił się głównie herbatą i chlebem z serem. Usługi pogrzebowe nieco dalej sugerują bliskość... NO WŁAŚNIE, PYTANIE Z TOPOGRAFII - CO ZNAJDUJE SIĘ NAPRZECIWKO OPISANEJ KAMIENICZKI?
Zanim Kornel Filipowicz poprowadzi nas w drugą stronę ulicy, skupmy się na jego postaci. Przyznam się, że znanej mi jedynie z nazwiska. Znaczy znany mi jest z tego, że ZWIĄZANY BYŁ EMOCJONALNIE Z PEWNĄ POETKĄ. TO JA POPROSZĘ JEJ NAZWISKO.
"Po raz pierwszy zobaczyłam Kornela w 1946 roku albo 1947 roku - wspomina poetka. - Nie pamiętam, gdzie to było, ale pamiętam wrażenie jakie na mnie zrobił. (...) Pomyślałam, >Boże, jaki piękny mężczyzna<. Ale to nie miało wtedy żadnych konsekwencji.
JAKI WIERSZ NAPISAŁA POETKA PO JEGO ŚMIERCI? (nigdy nie czyta go na spotkaniach autorskich)
JAKI MEMORIAŁ DO WŁADZ PODPISALI OBOJE?
Owszem, w przeciągu ostatniego roku wzbogaciłam się o trzy książki Filipowicza, ale... ale jeszcze ich nie przeczytałam, no nie było kiedy. Ulicę Gołębią przekartkowałam z myślą o tej notce, a z Modlitwą za odjeżdżających wiążę duże nadzieje, bo... ma ładną okładkę :)))
Czyli znawca ze mnie żaden. Toteż możecie mi zaimponować byle czym :) na przykład odpowiedzią na pytanie:
KIM BYŁA ŻONA FILIPOWICZA?
GDZIE FILIPOWICZ BAWIŁ W CZASIE WOJNY?
ULICA GOŁĘBIA JEST CZĘŚCIĄ WIĘKSZEJ CAŁOŚCI. JAKI TYTUŁ NOSI TA CAŁOŚĆ?
Filipowicz był przed wszystkim autorem opowiadań - mistrzem małej formy. JAKĄ JESZCZE POSTAĆ PRZYBIERAŁA JEGO TWÓRCZOŚĆ?
CZYM ZASŁYNĄŁ W LATACH 80-TYCH?
I pytanie chyba najtrudniejsze: GDZIE MIEŚCIŁA SIĘ KSIĘGARNIA SPÓŁDZIELNI "CZYTELNIK", W KTÓREJ FILIPOWICZ PRACOWAŁ W CZASIE WOJNY JAKO POMOCNIK KSIĘGARSKI?
KTO BYŁ JEGO SZEFEM?